środa, 18 września 2013

HARRY12

HARRY 12.
Ostatnia część. cz. 1 xD


Maszyna była coraz bliźej i dawała znak ostrzegawczy przez trąbienie. W ostatniej chwili wskoczyłaś na peron i upadłaś przed Markusem.
Mężczyzna uśmiechnął się podle i podniósł Cię gwałtownie.
- Tu jesteś ślicznotko.. - powiedział odrazu łapiąc Cię za pupe.
- Czego ty cholera chcesz?! - wykrzyczałaś.
- Ciebie.. - wyszeptał.
- Zostaw mnie! - powiedziałaś i zaczęłaś wyrywać się zz jego mocnego uścisku.
- Twój Harold zniknął, nic nie ździała.. nie zdoła uratować Cię już przed niczym.. w sumie dla Ciebie to już nie żyje.. - mówił, lekko dotykając twoich malinowych ust.
..
Po tym co usłyszałaś serce dosłownie Ci się zatrzymało. Spojrzałaś głęboko w jego zimne, szare oczy i wsłuchałaś się w jego stęknięcie. Puściłaś jego klejnoty, które z całej siły wykręciłaś i wydostałaś się od niego. On przez chwile stracił siłe i sklulił sie. Jednak jak zobaczył że ucieekasz, odrazu ruszył w pogoń mimo bólu w miejscu imtywnym. Znów biegł za Tobą. Teraz był jeszcze bardziej rozłoszczony..
Biegłaś ile sił, obijając i wpadając na ludzi. Nie mogłaś już dalej uciekać, twoja astma Ci nie pozwalała. W głowie była jedna wielka karuzela. Przystanęłaś. Złapałaś się za głowę, zamknęłaś oczy i nabrałaś powietrza. Po czym otworzyłaś znów. Markus był już na wyciągnięcie ręki. Ruszyłaś resztami sił na przeciw i w ostatniej chwili wskoczyłaś do metra. Szklane drzwi zamknęły się jemu przed nosem, a ty mogłaś odetchnąć z ulgą. Siedziałaś tak bezsensownie w tym metrze przez kilkanaście przystanków. Maszynista z obawą nawet spytał czy wszystko w porządku.
Byłaś tam sama, żadnych ludzi nie było tu i na peronach.
Niechciałaś dziś wracać do domu. Taksówką pojechałaś na dzielnice Styles'ów i stanęłaś przed drzwiami domu Harry'ego.
Lekko zapukałaś w dębowe drzwi.. Otworzyła Ci Anne i odrazu wciągnęła Cię do środka. Nie powiedziałaś jej o tym zdarzeniu. Anne uklękła przed Tobą z poważnym wyrazem twarzy. W ręku trzymała białą koperte, najwyraźniej zaadresowaną do Ciebie..
- Coś się stało? - zapytałaś ściśniętym gardłem.
- Dziś rano.. pomiędzy drzwiami znalazłamn tą kopertę z twoim imieniem.. - powiedziała wręczając Ci list.
- To Harry! - już wiedziałaś po jego charakterystycznym piśmie.
Otworzyłaś kopertę i wyjęłaś kremową kartke, która pachniała wanilią. Niezachętnie rozwinęłaś kartkę.. ale próbowałaś powstrzymać się od łez i pezeczytać jej treść:


TERAZ WŁĄCZCIE TO I POCZEKAJCIE AŻ RIRI ZACZNIE ŚPIEWAĆ I CZYTAJCIE POWOLI TAK JAK BY TO BYŁBY TEKST PIOSENKI - SPOKOJNIE http://www.youtube.com/watch?v=coOiiB1g494

" Wychodzi na to że jestem jednym, wielkim, skończonym tchórzem.
Nie chciałem żegnać się w taki sposób.
Mama i Gemma znają mnie bardzo dobrze z tej strony..
Ale nie chce żebyś ty też..
Cały czas żyłem z Tobą w kłamstwie.
Cholernie tego teraz tak żałuje.
Wiem, będzie teraz Ciebie to dręczyć, ale tylko tyle moge powiedzieć.
Nie zasługuje na Ciebie..
Jesteś tak wspaniałą osobą, którą jedynie taką poznałem.
A ja tak Cie skrzywdziłem..
Nie nie moge.. to takie ciężkie.
Nie wybacze tego sobie..
Nigdy.
Zapomniałem o Juliet.
Ale o Tobie nie zapomne za żadne skarby!
Zawiniłem.
Prosze, postaraj sie zapomnieć o tym wszystkim.
Możesz mnie nawet i z nienawidzieć.
Będe cierpiał.
Dziś wieczorem stąd wylece, i nie wróce już więcej.
Co wieczór gdy będe patrzył w gwiazdy, będzie przypominać mi się tamta noc jak pobiegłaś za mną..
Nie myśl sobie że zapomne o czym kolwiek.
Jednak ty musisz.
Nie chcę byś cierpiała przez to.
Byś zalewała łzami poduszke.
Prosze Cie..
Nie zasługujesz na takie coś.
Nie wiem co powiedzieć..
Przepraszam?
Nie to znacznie za mało..
Najlepiej będzie jak zaczniesz wszystko od nowa.
Jestem tak wdzięczny mamie za wszystko.
Przedewszystkim za Ciebie.
Dałaś mi tyle do zrozumienia.
Naprawiłaś mnie.
Nikt jeszcze nie wpłynął tak na moje życie jak ty.
Pamiętasz jak powiedziałem że już bez Ciebie nigdy nie zasne?
To najszczersza prawda.
Chciałbym to wszystko zmienić, odwrócić.
Przepraszam że tak nagle zniknąłem..
Może i dobrze..
Nie chce psuć Ci życia..
Nie myśl tylko że to była tylko jednorazowa przygoda.
Tak bardzo mi na Tobie zależy.
Ale nie moge.
Musze ponieść konsekwencje.
Nigdy Ci tego jeszcze nie powiedziałem..
Ale nie chce byś płakała..
Nie mam pojęcia co zrobić..
Nie chce sie żegnać!
Chce być z Tobą.
Prosze nie płacz.
Nie ma co.
Dobrze.
Nie będe przedłużał.
Chce byś wiedziała..
Zresztą..

Powodzenia na nowej drodze..

~Hazz "

Zalana łzami bez słowa wybiegłaś z domu Pani Cox.
Biegłaś przed siebie, bez celu.
W twojej głowie był jeden wielki mętlik. W garści trzymałaś pogięty list. Stanęłaś na środku szosy i wpatrywałaś sie w pomarańczowe niebo, nie wiedząc zrobić ze sobą.
Upadłaś na kolana, twarz schowałaś w dłonie i głośno płakałaś.

TERAZ WYŁĄCZCIE JĄ.

Nagle, gdzieś nie daleko stąd, usłyszałaś dźwięczny, znajomy głos. Odrazu poznałaś że nie jest wszystko w porządku. Pobiegłaś za głosem. W tej chwili nie mogłaś uwierzyć własnym oczom...
Markus.. groził Gemmie.. wiadomo co chciał zrobić.
Nie mogłaś na to pozwolić.
Stanęłaś za nim, i krzyknęłaś z zachrypnięciem.
Gemma płakała, błagała by tego nie robił. Miała zerwaną z siebie bluzke, on trzymał ją mocno za włosy. Gdy zobaczył Ciebie, znów ten podły uśmiech
Gdy zobaczył Ciebie, znów ten podły uśmiech ukazał sie na jego twarzy.
- Waszego bohatera nie ma! Stchórzył! Jesteście moje! - krzyczał mężczyzna.
- Markus! Zostaw ją! - powiedziałaś stanowczo.
- Bo co? !
- Zostaw! - powiedziałaś i zbliżyłaś się niechętnie do niego.
- Chcesz bym zrobił to tobie, zamiast tej wścipskiej dziewuszce która tak cie droczy.? - zapytał.
- Byle ją zostaw. - powiedziałaś ozięble.
- Kasia odejdź! Nie rób tego! - krzyknęła Gemma.
- Jak sobie panienki chcą.. - powiedział gwałciciel i rzucił dziewczynę na ziemie, a Ciebie zaraz złapał w objęcia.
- Teraz jesteś moja..- wyszeptał i zaczął całować cię w szyje.
Stałaś nie ruchomo nic nie mówiąc, patrzyłaś się daleko przed siebie prosząc w myślach o Harry'ego.
Nie mogłaś znieść tego że ten dziwak wsadza ręke pod twoją bluzkę..
Zamknęłaś oczy. Zacisnęłaś pięści na jego barkach poczym wyszeptałaś " Kocham Cie Harry " i uroniłaś łzę na lewy, różowy polik.
- Ojj gdybyś tylko wiedziała prawde.. teraz byś go nie nawidziła. - powiedział ściskając Cie jeszcze mocniej.
- Gemma. Idź stąd! - powiedziałaś za szyji Markusa.
- Nie.. nie zostawie Cie tu! - mówiła z płaczem próbując Cie wyrwać.
- Zamknij sie szmato! - i uderzył ją aż straciła przytomność.
- Kurwa, co ty łajdaku zrobiłeś! - krzyczałjaś bijąc go w klate.
- Zamknij sie. - warknął i wziął Cię przez ramię.
Ugryzłaś go w szyje. A za chwile upadliście na ziemie. To nie było tak z twojego powodu..
- Już nigdy więcej nie waż się do nich zbliżyć. - powiedział ktoś.
Spojrzałaś w górę z przerażeniem, a z twoich oczu zaczęły wylewać się łzy..
- Harry.. - powiedziałaś wybuchając płaczem.
- Przepraszam Cie.. - mówił tak źe płacząc i tulił cię mocno.
- Nie wylatuj nigdzie, prosze.. - wyszeptałaś.
- Musze wyleć. - odparł patrząc w twoje oczy.
- Jaki z Ciebie egoista! Nie myślisz wcale o innnych! - warknęłaś odpychając go, a chwila wybawienia stała się kłótnią.
- Nie możesz ze mną lecieć..
- Boże! Nie o to mi chodzi!
- A o co?
- Jak sie czuje twoja mama jak tak znikasz.. nawet chwili nie pomyślałeś jaki ból chcesz mi sprawić! W drzwiach zostawiasz jakąś kartke w czym nic nie rozumiem! I to ma być normalne?! - krzyczałaś.
- Nie chcesz wiedzieć.. - powiedział odwracając sie tyłem.
- Co ty sie taki tajemniczy nagle zrobiłeś?!
...
- To wszystko nie miało tak sie potoczyć! - krzyczał.
- A jak! ?
- Tamtej nocy to ja stałem przed Tobą i patrzyłem sie na Ciebie! - mówił nerwowo ze łzami w oczach.
- Nie rozumiem..
- Markus mnie w to wszystko wrobił! Grozili mojej rodzinie! A ty miałaś być moją ofiarą! - płakał.
- Czyli ty..
- Nie! Nie mogłem tego zrobić! Nigdy nikogo tak nie skrzywdziłem! Wtedy... chciałem powiedzieć dość, ale Markus sie wepchał, zaczął wyśmiewać, drwić ze mnie, a potem zrobił to.. Uciekłem. Stchórzyłem. Powinienem Cie z tamtąd zabrać.. - mówił z poczuciem winy i płaczem, klęcząc przed Tobą.
...
- Jestem w ciąży.
- Ty tam zostałaś..- mówił dalej.
- Będziesz ojcem. - mówiłaś ozięble nawet nie patrząc na niego.

HARRY 11

HARRY 11.

- A o co dokładniej chodzi z Markusem? - zapytałaś.
- Wyszło na to że jest podłym gwałcicielem.. A ja cholernie boje sie o Ciebie.. juz drugi raz chciał Ci to zrobić.. Postanowiliśmy z chłopakami że go przyskrzynimy, lecz musimy mieć przynajmniej światków.. I chciał bym Cie o cos poprosić.. Mogła byś zeznawać..?
- Jaa..?!
- Tak. Jesteś no.. ' ofiarą gwałtu ' .. - mówił.
- Noo... dobrze.. Będe zeznawać. - powiedziałaś.
Nastepnego dnia Hazz zabral Cie na komisariat. Byli tak ze chłopcy. Oni tak że zeznawali.
Po zebraniu dowodów. Policja skazała go na areszt do sprawy. Lecz był pewien problem.. Oskarżony zniknął. Jego miejsce pobytu wyznaczono na sprzedaż, nikt go nie widział, nic o nim nie słyszał. Z konta bankowego ostatni raz wybrał wszystkie oszczędności miesąc temu. Mówiąc w skrócie - zdemaskował się.
Harry wyszedł rozwcieczony. Przysiadł na schodach i rozglądał się. W tej chwili myślałaś " Czy naprawde jemu tak zależy...? " . Wróciliście późnym wieczorem do domu. Hazz bez słowa odrazu poszedł na górę. Ty natomiast zrzuciłaś wszystko z siebie i usiadłaś na środku sofy.
- I jak tam na policji było..? - zapytała z nienacka Gemma.
- Co? ! Skąd wiesz? Harry Ci powiedział? - zapytałaś.
- Może.. - powiedziała obojętnie i dłonią przejechała po oparciu i odeszła.
Poszłaś na góre, na dziś miałaś dosyć, nawet droczenia się z wygadaną siostrą Harolda. Idąc przez korytarz przystanęłaś przy jego drzwiach. Zawachałaś się. Nie wiedziałaś gdzie iść. Jednak weszłaś do swojego pokoju. Zrzuciłaś resztę ciuchów i okryłaś się cieńką pierrzyną. Zamknęłaś oczy i odetchnęłaś. Nagle usłyszałaś pukanie odgłos skrzypienia drzwi. Przeraziłaś się i szybko zerwałaś.
- Czemu nie przyszłaś do mnie? - usłyszałaś niewinny głos Hazzy, a twoje serce uspokoiło się.
- Myślałam że nie chcesz..
- Bez Ciebie już nigdy nie zasne.. - powiedział kładąc się u twojego boku.
Tej nocy szybko zasnęliście.
Nad ranem obudziło cię ćwierkotanie ptaków, ktore przysiadły na parapecie. Wyciągnęłaś się i spojrzałaś w prawą stronę. Po Harry'm zostało tylko wgięcie w materacu.
- Znów wyszedł.. - powiedziałaś.
Wyskoczyłaś z łóżka i wkroczyłaś na korytarz. Zajrzałaś do jego pokoju, z nadzieją że jest tam. Jednak zastałaś tylko zaścielone łóżko.
Na dole usłyszałaś hałas. Szybkim krokiem podążyłaś do schodów. Na dole tak że go nie było..
- Gdzie jest Harry?! - zapytałaś panicznie Anne, która otwierała lodwke..
- Pewnie jeszcze śpi.. - odpowiedziała miło.
- Nie.. w sypialni go nie ma..nigdzie..!
- Ja też go nie widziałam. Sama nie dawno wstałam.. oo Boże..! Znowu! - wykrzyczała pani Cox.
- Co takiego.. ?!
...
- Haha! A mój braciszek znów to zrobił.. - powiedziała głupio Gemma.
- Czyli co? !
- Z O S T A W I Ł! - przeliterowała Ci to prosto w twarz.
- Co? ! Nie! Kłamiesz!
- Ojj ty biedasku... nie wiesz jaki braciszek jest..
I rzeczywiście. Harry przez pare godzin, dni, tygodni nie zjawił się w domu, nie odezwał sie... nic. Wciąż nie mogłaś uwierzyć że tak zrobił. Domowniczki przestały przejmować się nim już dawno.. lecz ty przez pare godzin dziennie stałaś przy oknach i czekałaś na jego powrót. Z dnia na dzień traciłaś nadzieje.. w końcu odpuściłaś.
Postanowiłaś zrobić jeden krok do przodu i opuścić dom Styles'ów. Podziękowałaś za opiekę i nawet z Panią Cox uroniłyście kilka łez. Postanowiłyście być w stałym kontakcie. Gemma.. jak to Gemma. Nie powiedziała ani jednego słowa.
Znalazłaś sobie przytulny mały domek za miastem. W trzy dni wprowadziłaś się. Powiedziałaś sobie że to jest nowy początek.
I tak było. Przez kilka tygodni..
Pewnego razu wybrałaś się sama do centrum. Rozglądałaś sie za dekoracjami czy przedmiotami dla twojego nowego domu.
Od pewnego czasu miałaś wrażenie jakby ktoś chodził za tobą krok w krok. To uczucie wciąż nie przechodziło.. w pewnym momencie ktoś złapał Cię za prawe ramię. Panicznie natychmiast odwróciłaś się. W pierwszej chwili dostrzegłaś staruszke podpierającom się o laske, jednak dalej w tłumie dostrzegłaś blondyna w dłuższych włosach, który chodził sztywno i co jakiś czas doglądał Ciebie. Po czym wszedł do windy.
Próbowałaś zignorować to i wstąpiłaś do pierwszego lepszego sklepu.
Przez kilkanaście minut to uczucie zamarło.
Teraz znajdowałaś się w lustrzanym sklepie.
Rozmawiałaś z kasjerką która pomogła Ci dokonać wybotu. W pewnej chwili gwałtownie zobaczyłaś czyjeś odbicie. Tak, to był on.
Bez słowa wybiegłaś ze sklepu,chcąc jak najszybciej teraz znaleść się w domu.. choć sama i tak byś nic nie ździałała.. Mężczyzna pobiegł za tobą. Doganiał Cię i już prawie złapał twoją kurtkę. Chciałaś go wyminąć jakoś chowając sie szybko gdzieś za rogiem. Mając chwile otuchy dojżałaś zejście do metra. On stał na ogromnym placu rozglądając się dokładnie. Poczekałaś na okazje i szybko zerwałaś się w stronę ruchomych schodów . Na nieszczęście dojrzał Cię. Panicznie zbiegłaś na dół. Nieumyślnie wbiegłaś w ciemny korytarz i mocno zacisnęłaś zęby. Rozłoszczony mężczyzna warknął głośno, wyrywając sobie aź włosy z głowy. Z końca tunelu ukazało się jasne światło i odgłos ruszających się szyn.
- O ku.ra. - powiedziałaś sama do siebie i szybko zaczęłaś biec w stronę wyjścia....


HARRY10

HARRY 10.

Na zajutrz odebrał Cię Harry. Przywitał się z Tobą namiętnym całusem i zabrał Cie do domu.
Gdy wróciliście, już spowrotem były Gemma i Anne. Przywitałaś sie z mamą Harry'ego trzema buziakami w polik, a do siostry podeszłaś i podałaś dłoń z lekkim uśmiechem. Lecz Gemma była taka jak zawsze - oziębła i z grymasem na twarzy. Anne wiedziała że byłaś w szpitalu, lecz Hazz powiedział że to tylko poważniejsze zatrucie pokarmowe. Cały czas nie spokojnie spoglądałaś na Gemme. Wiedziałaś że ona tak że na Ciebie sie patrzy, drapieżnym wzrokiem. W końcu postanowiłaś podejść do niej.
- Gemma możemy porozmawiać? - zapytałaś sprowadzając ją w bok.
- Ta. - wzruszyła ramionami.
- Za co ty mnie tak nie nawidzisz?! - wyszeptałaś by reszta nie usłyszała twojego nerwowego głosu.
- Coo? ! To aż tak widać?! - powiedziała głośno a raczej wykrzyczała.
Hazz zauważył że rozmawiacie i spojrzał sie w waszą stronę.
- Harry tu patrzy, nie my nie rozmawiamy.. - powiedziałaś zakłopitanie.
- Idzie tuu.. - powiedziała drażniąco.
I rzeczywiście podeszedł. Objął was dwie ramionami i patrzył na was z uśmiechem.
- Noo..! O czym tu gawędzicie?! - zapytał.
- My wcale nawet nie rozmawialiśmy..! - Powiedziała z obrzydzeniem siostra.
- Nie.. niee.. wcale.. - powiedział żartowliwie. - Przecież widziałem..
- Tak, pytałam sie o coś.. - powiedziałaś łapiąc sie za kark.
- No więc! Dziewczyny! - Powiedział donośnie Harry. - Albo ty Gemma teraz wszystko mówisz i za za wszystko przepraszasz, albo ja powiem, ale bedą wtedy stanowcze konsekwencje..
...
- No dobra! - Przytupała dziewczyna. - Tak Kasia! Nie lubiałam Cie, a właściwie wciąż Cie nie lubie..! - mówiła przygnębiona.
- Boo...?! - wtrącił sie Hazz i kazał mówić raźniej.
- Bo kręcisz z Harry'm! Od początku wiedziałam że tak będzie! - krzyczała.
- Boo? - znów sie wtrącił.
- Ponieważ on był z Juliet! - krzyknęła.
- I dlatego mnie tak nie znosisz? - zapytałaś.
- No Tak! - krzyknęła i odeszła.
- I wszystko jasne... - powiedział Harry przytulając Cię.
- Ale głupio sie czuje... - powiedziałaś.
- Foch szybko jej przejdzie. - Oznajmił.
- Ale..
- Przyjaźniły sie.. i dalej nie może sie z tym pogodzić i na każde dziewczyny które przyprowadzałem to krzywo patrzyła. I obiecałem że juź żadnej nie będzie.. - mówił.
- Aa.. to wszystko rozumiem. - oznajmiłaś.
- Źle coś wyglądasz.. coś Ci jest? - powiedział kładąc swoje dłonie na twoje rozpalone policzki.
- Bo słabo mi.. - powiedziałaś łapiąc sie za głowe.
- Wyprostuj sie.
- To nic Harry nie da ..
Hazz nic juz nie powiedział. Zobaczyłaś że unosisz sie do góry i czujesz na sobie jego ręce.
- Co ty robisz?!
- Cicho.. - wyszeptał i skierował sie w strone schodów.
Okazało sie, że zaniósł Cię do swojego pokoju i położył w swoim łóżku. Zdziwiłaś się, a Hazz przymknął twoje usta pocałunkiem i położył się u twojego boku. Tak jak leżeliście tak i zasnęliście. Obudziłaś się otulona w ramionach Harry'ego. On już tak że nie spał. Przyglądał się Tobie jak powoli otwierałaś oczy.
- I jak sie czujesz? - zapytał uroczo.
- Lepiej, dziękuje. - Powiedziałaś i cmoknęłaś go w nos.
Przytulił Cie mocno.
- Mam prośbę.. - powiedział Hazz. - a raczej pytanie..
- Słucham.
- Tamtej nocy, gdy znalazła Cię moja mama.. i wcześniej gdy.. czy to był on..?
- Harry.. naprawde nie wiem. - powiedziałaś.
- To opisz jak wyglądał.
- Yhh.. postaram się. Więc na czole nosił bandanę, czarne nerdy na nosie.. chyba jasne.. dłuższe takie kręcone włosy, i na szyi..
- Takie coś? - pokazał zdjęcie Markusa z blizną na szyi.
- Tak.. to..
- Więc czy to on .. ?
- Wychodzi że tak. Czemu w ogóle o to pytasz?
- Ponieważ on zrobił Ci krzywde i musi ponieść konsekwencje.. - powiedział stanowczo Hazz.
- Ale on nie był sam! Z nim jeszcze była jakaś piątka umięśnionych mężczyzn! - krzyknęłaś.
- Tak wiem..
- Co ty chcesz zrobić?!
- Tego nie musisz wiedzieć..
- Harry! Oni mogą coś Ci zrobić! - wykrzyczałaś ze łzami w oczach.
...
- No dobrze.. postaram sie..
- Obiecujesz ?!
Hazz nic nie odpowiedział, położył dłoń na twoim policzku, otarł powoli łzę i przybliżył twoje usta do swoich..

* Po chwili ciszy *

- Myśle że może.. - mówił.
- Chcesz? Teraz? - zapytałaś, patrząc jemu głęboko w jego zielone oczy.
- A czy ty chcesz? - zapytał.
...
Loczek uśmiechnął się lekko, przytulił Cię mocno i pocałował w czoło. Potem jego usta zeszły niżej aż wkońcu złączył i twoje.
Miałaś cały czas zamkniętę oczy, cała drżałaś, twój oddech był szybki i nie spokojny.. w pewnej chwili przestałaś czuć Harry'ego.
- I ju...? - chciałaś zapytać, lecz on w objęciach położył Cię z namiętnym pocałunkiem.
- RESZTE TEJ SCENY WIECIE CO BĘDZIE SIĘ DZIAŁO ^^ -
Leżeliście wtuleni w siebie, nic sie nie odzywając. Hazz gładził twoje włosy, a ty przyglądałaś się jego twarzy.
- To nie było takie jak.. - mówiłaś.
- Nie dokańczaj. Zapomnij. - wtrącił się i pocałował Cie w szyję.
Znów zapadła cisza. Za oknami zapadła noc, a na zewnątrz zaczynały swobodnie spadać krople deszczu.
- Zgłodniałem. - oznajmił Hazz.
- Noo... w sumie ja też. - powiedziałaś.
- To ja zejde na dół, przygotuje coś, i za chwile widze Cie na kanapie. - mówił z uśmiechem zapinając koszulę.
- Nie ma sprawy. - odpowiedziałaś.
Hazz wyszedł, zamykając drzwi za sobą. Ty wstałaś i owinęłaś się pierzyną. Podeszłaś do okna i nagle usłyszałaś stuknięcie o szybe. Przewrażliwiona zwinnie wyjrzałaś. Nikogo nie było. Pomyślałaś że to moźe stukot gałęzi przy oknie.. Lecz wciąż miałaś wątpliwości. Opuściłaś zasłone na wielkie okno, szybko sie ubrałaś i zbiegłaś na dół.
- Coś się stało? - zapytał Harry na którego wpadłaś.
- Niee.. nic, nic.. zamyśliłam sie poprostu.. - odpowiedziałaś.
- Choć mam nutelle.. - powiedział z szerokim uśmiechem.
Zasiedliście na jednej sofiie. Hazz objął Cię ramieniem i podał kanapke. Siedzieliscie przez chwile w ciszy. Harry spojrzał się na Ciebie z uśmiechem..
- Co tak na mnie patrzysz?
- Bo masz coś..
- Co?! Gdzie?!
- Tu. - Oznajmił i mussnął twoje usta.
Wszystko widziała Gemma. Siedziała na przeciw was, miała ręce skrzyżowane i wzrok zabójcy.
Dopiero wtedy zorientowałaś się, ale postanowiłaś że nie będziesz na nią zwracać wcale uwagi i nie przerwiesz przez nią takiej chwili i znów z Hazzą złączyliście swoje usta.
Dziewczyna wstała i wyszła, szepcząc coś pod nosem...


HARRY 9

HARRY 9.
Nagle dobiegła tu i reszta przyjaciół. Zayn, Liam i Louis rozłączyli bijących. Lou podniósł Harry'ego a Mulat i Liam przytrzymywali gwałciciela.
Do ciebie podbiegł Niall. Lekko klepał Cię po twarzy byś oprzytomniała, lecz haj trwał dalej. Hazz resztkami sił uderzył napastnika i zaczął przeklinać wycierając swoją krew z ust. Potem podszefł do Ciebie, krzyczał i prosił byś na niego sporzała. A ty widziałaś tylko w górze wirujące gwiazdy. Niall i Louis zanieśli Ciebie do samochodu i zawieźli Cie i Harrego do szpitala. Natomiast Zayn i Liam siłą zaprowadzili Markusa na komendę.
W szpitalu dalej wszystko sie Tobie zlewało. Lekarze i pielęgniarki krążyli nad Tobą , podłączając Cię do aparatury i wbijając w żyły igły.
Harry'ego opatrzyli, lecz kazali zostać jemu na jedną noc, pod obsewacją. Z tobą było ciężej...
***********************
Obudziłaś się zrywająco. Słońce już górowało wysoko. Przyglądałaś sie białym, salowym ścianom.
- Dzień Dobry.. - powiedział po cichu Hazz, trzymając Cię za rękę.
Odpowiedziałaś lekkim uśmiechem.
- Jak się czujesz? - zapytał.
- Chyba dobrze.. - odpowiedziałaś niepewnie.
- Poczekaj chwile, pójdę po lekarza. - oznajmił i pocałował Cię w czoło.
Po chwili wrócił Harry z doktorem.
- No więc.. - powiedział stary lekarz zasiadając na skraju łóżka. - Pani...
- Katarzyna Lipska - powiedziałaś.
- Katarzyno Lipska! Wyniki wskazują na to że w wczorajszym wypadku miała Pani w sobie znacznie dużo anfetaminy. Taka dawka niektórym grozi nawet i utratą życia.. Lecz miała Pani szczęście. - powiedział doktor.
- Ja już sie policze z tym draniem.. - powiedział cicho Hazz.
- Lecz! Nie miała Pani aż tylu szczęścia by utrzymać ciążę... - oznajmił lekarz.
- Że co?! Ciąże?! - zdziwiłaś się wraz z Harry'm.
- Tak. Jest Pani, a raczej była.. w ciąży. Dokładnie 3 tydzień i 4 dzień.
- Wtedy moja mama Cie znalazła.. - powiedział Harry.
- Czy ta ciąża.. mogła być wynikiem gwałtu? - zapytałaś.
- Jak najbardziej. - odpowiedział lekarz. - A co do Pani.. musi Pani jeszcze zostać pod obserwacją jakiś tydzień.
- Tydzień?!
- Tak. Musimy Pani porobić inne wyniki w tym psychiczne..
- Co..? Uważacie mnie za narkomanke?! - krzyknęłaś.
- Prosze nie podnisić na mnie głosu..
- Ale to nonsens! Ktoś poprostu dosypał coś do drinka! Ile takich przypadków sie zdarza..! - wtrącił sie Hazz.
- Ale to..
- Ktoś chciał ją otumanić i zgwałcić! - Krzyknął Harry.
- Ale to niczemu niedowodzi.. - w tym momencie policja zapukała to szyby tej sali.
- Dzień Dobry! Czy tu leży Katarzyna Lipska ? - zapytał policjant.
- Tak, w jakiej sprawie? - Powiedział doktor.
- Więc. Wczorajszej nocy była Pani ofiarą gwałtu..
- Nie była zgwałcona, próbowano ją zgwałcić.. - wtrącił sie Hazz.
- Da mi Pan dokończyć..? - zwrócił uwage. - I czy sprawca wcześniej Panią otumanił czymś?
- Tak, w drinku zobaczyłam jakiś proszek, ale to było już po wszystkim. Potem zaczęło się i nie byłam niczego już świadoma..
- W jej krwi wykryto to.. - powiedział lekarz pokazując komendantowi karty zdrowia.
- Rozumiem. Była Pani zmuszona to wypić?
- Tak. - kiwnęłaś twierdząco głową.
- Czy poznaje Pani tego mężczyzne? - zapytał policjant i podał Ci czyjąś fotografie.
- Tak. To on, Markus. - odparłaś.
- Jezuu.. nie wierze.. - powiedział Harry chowając twarz w dłonie.
- Czy Pan był także świadkiem tego zdarzenia?
- Tak, byłem..
- Więc Pana prosimy z nami. - Powiedział komendant.
- Nie długo wróce .. - powiedział Harry całując Cię w policzek i opuścił salę.
- Dalej uważa mnie doktor za narkomanke?!
- Yy.. nie nie.. porozmawiam z policjantem i wszystko poprawie. Dowidzenia.

HARRY 9

HARRY 9.
Nagle dobiegła tu i reszta przyjaciół. Zayn, Liam i Louis rozłączyli bijących. Lou podniósł Harry'ego a Mulat i Liam przytrzymywali gwałciciela.
Do ciebie podbiegł Niall. Lekko klepał Cię po twarzy byś oprzytomniała, lecz haj trwał dalej. Hazz resztkami sił uderzył napastnika i zaczął przeklinać wycierając swoją krew z ust. Potem podszefł do Ciebie, krzyczał i prosił byś na niego sporzała. A ty widziałaś tylko w górze wirujące gwiazdy. Niall i Louis zanieśli Ciebie do samochodu i zawieźli Cie i Harrego do szpitala. Natomiast Zayn i Liam siłą zaprowadzili Markusa na komendę.
W szpitalu dalej wszystko sie Tobie zlewało. Lekarze i pielęgniarki krążyli nad Tobą , podłączając Cię do aparatury i wbijając w żyły igły.
Harry'ego opatrzyli, lecz kazali zostać jemu na jedną noc, pod obsewacją. Z tobą było ciężej...
***********************
Obudziłaś się zrywająco. Słońce już górowało wysoko. Przyglądałaś sie białym, salowym ścianom.
- Dzień Dobry.. - powiedział po cichu Hazz, trzymając Cię za rękę.
Odpowiedziałaś lekkim uśmiechem.
- Jak się czujesz? - zapytał.
- Chyba dobrze.. - odpowiedziałaś niepewnie.
- Poczekaj chwile, pójdę po lekarza. - oznajmił i pocałował Cię w czoło.
Po chwili wrócił Harry z doktorem.
- No więc.. - powiedział stary lekarz zasiadając na skraju łóżka. - Pani...
- Katarzyna Lipska - powiedziałaś.
- Katarzyno Lipska! Wyniki wskazują na to że w wczorajszym wypadku miała Pani w sobie znacznie dużo anfetaminy. Taka dawka niektórym grozi nawet i utratą życia.. Lecz miała Pani szczęście. - powiedział doktor.
- Ja już sie policze z tym draniem.. - powiedział cicho Hazz.
- Lecz! Nie miała Pani aż tylu szczęścia by utrzymać ciążę... - oznajmił lekarz.
- Że co?! Ciąże?! - zdziwiłaś się wraz z Harry'm.
- Tak. Jest Pani, a raczej była.. w ciąży. Dokładnie 3 tydzień i 4 dzień.
- Wtedy moja mama Cie znalazła.. - powiedział Harry.
- Czy ta ciąża.. mogła być wynikiem gwałtu? - zapytałaś.
- Jak najbardziej. - odpowiedział lekarz. - A co do Pani.. musi Pani jeszcze zostać pod obserwacją jakiś tydzień.
- Tydzień?!
- Tak. Musimy Pani porobić inne wyniki w tym psychiczne..
- Co..? Uważacie mnie za narkomanke?! - krzyknęłaś.
- Prosze nie podnisić na mnie głosu..
- Ale to nonsens! Ktoś poprostu dosypał coś do drinka! Ile takich przypadków sie zdarza..! - wtrącił sie Hazz.
- Ale to..
- Ktoś chciał ją otumanić i zgwałcić! - Krzyknął Harry.
- Ale to niczemu niedowodzi.. - w tym momencie policja zapukała to szyby tej sali.
- Dzień Dobry! Czy tu leży Katarzyna Lipska ? - zapytał policjant.
- Tak, w jakiej sprawie? - Powiedział doktor.
- Więc. Wczorajszej nocy była Pani ofiarą gwałtu..
- Nie była zgwałcona, próbowano ją zgwałcić.. - wtrącił sie Hazz.
- Da mi Pan dokończyć..? - zwrócił uwage. - I czy sprawca wcześniej Panią otumanił czymś?
- Tak, w drinku zobaczyłam jakiś proszek, ale to było już po wszystkim. Potem zaczęło się i nie byłam niczego już świadoma..
- W jej krwi wykryto to.. - powiedział lekarz pokazując komendantowi karty zdrowia.
- Rozumiem. Była Pani zmuszona to wypić?
- Tak. - kiwnęłaś twierdząco głową.
- Czy poznaje Pani tego mężczyzne? - zapytał policjant i podał Ci czyjąś fotografie.
- Tak. To on, Markus. - odparłaś.
- Jezuu.. nie wierze.. - powiedział Harry chowając twarz w dłonie.
- Czy Pan był także świadkiem tego zdarzenia?
- Tak, byłem..
- Więc Pana prosimy z nami. - Powiedział komendant.
- Nie długo wróce .. - powiedział Harry całując Cię w policzek i opuścił salę.
- Dalej uważa mnie doktor za narkomanke?!
- Yy.. nie nie.. porozmawiam z policjantem i wszystko poprawie. Dowidzenia.

HARRY8

HARRY 8.

Harry milczał. Spojrzał na Ciebie i w ciszy usiadł na sofie. Podbiegłaś do niego i usiadłaś u jego boku i splotłaś wasze dłonie.
- Ale to nie znaczy że..
- Podobasz mi sie. - wtrącił się Hazz.
Uśmiechnęłaś się. Harry przytulił Cię mocno i wyszeptał " Wszystko będzie dobrze ".
Nagle dostał wiadoność że już możecie wychodzić. Harry wyszedł pierwszy przywitać się z przyjacielem, a ty spakowałaś szybko jeszcze torebkę...

************************************

Wychodząc, dostrzegłaś Harry'ego z wysokim,przystojnym brunetem.
- Pewnie to jest ten Markus. - Pomyślałaś.
podeszłaś do nich i radośnie się przywitałaś.
Chłopakowi nagle zeszedł uśmiech z twarzy i zrobił poważną minę.
- Ekhm. To zapewne musi być Kasia , tak ? - powiedził donośnym głosem
- Yy.. tak. Miło mi odparłaś.
Przez chwile patrzyliście sie na siebie dziwnie. Markus'a wzrok był stanowczy i nie zmieniał wcale kierunku. Przez Ciebie przeszły dreszcze i złapałaś Hazze za rękę.
- YYy.. no to może już jedźmy. - powiedział Hazz przerywając tę niezręczną chwilę.
Harry otworzył Tobie tylne drzwi i zasiadł koło Ciebie.
Przez cała drogę nikt się nie odzywał. Ty tylko i wyłącznie patrzyłaś na Harry'ego wciąż nie puszczając jego ręki.
- Zimno Ci? - zapytał.
- Nie, nie jest mi zimno. - odparlaś i oparłaś sie o ramie Hazzy.
Za kilka minut dotarliście na miejsce. Wchodząc z samochodu, przed drzwiami od Harry'ego strony stało czterech mężczyzn. Jak narazie widziałaś tylko nogi, i czyjeś charakterystyczne białe buty. Harry był początku ździwiony, ale gdy już wyszedł szczęśliwie przytulił każdego z nich.
Siedziałaś dalej w samochodzie. Nie wiedziałaś zbytnio co zrobić czy wyjść czy nie. Byłaś troche skrępowana i szcerze bałaś się.
Harry schylił się i wyciągnął w twoją stronę rękę.
- Choć, zapoznam Cię z kimś. - oznajmił z uśmiechem.
Nie zdecydowanie złapałaś Hazze za ręke i skierowałaś się w stronę wyjścia.
Przed sobą zobaczyłaś znane twarze które szeroko uśmiechały się do Ciebie.
- Kasia.. to jest Liam, Louis, Niall i Zayn. - Powiedział Hazz wskazując na chłopaków.
- Tak, wiem kim jesteście.. - mówiłaś śmiejąc się aż ze szczęścia.
- Czeeść..! - wszyscy powiedzieli i podali Ci ręce.
Markus tak że przywitał się z nimi, a potem gdzieś zniknął.
Wy natomist weszliście do jakiegoś podziemnego Pub'u i zasiedliście przy stoliku.
Po paru godzinach rozkręciła się impreza.
Do chłopaków doszły ich dziewczyny i znajomi. Poznałaś wszystkich i dobrze sie w ich towarzystwie czułaś. Nagle dołączył i Markus. Zaczął każdemu stawiać kolejki. Po pewnym czasie troche osób ubyło, lub byli wmieszani w tłum na parkiecie.
Widać było że Harry ledwo się już trzyma w sumie to on najwięcej wypił. Markus zaproponował po jeszcze jednym Dirnk'u.
zgodziłaś się ale poprosiłaś o słabszego. On kiwnął głową i podszedł do barmana. Po paru minutach wrócił z uśmiechem i przysiadł się bliżej Ciebie.
- Oo.. dziękuje. - odpowiedziałaś i odrazu wzięłaś łyka.
- Spoko. - mruknał.
- Kasia ! Za dużo już wypiłaś odłóż to! - mówił ledwo Hazz opierając sie o Ciebie.
- Spórz na siebie. - cicho powiedział przyjaciel.
Gdy wypiłaś mniej więcej juz powołę, nagle bardzo zaczęło się kręcić tobie w głowie i zaczynałaś mieć duszności. Gwałtownie wstałaś i zostawiając wszystkich wyszłaś na zewnątrz. Usiadłaś na krawężniku i złapałaś sie za głowe.
- Wszystko okej? - zapytał Markus.
- Taak. Jasne. . Tylko tam jest troche zagorąco..- odpowiedziałaś kłamliwie.
- Masz, dokończ. - oznajmił i podał Ci niedopitego drink'a.
- Dzięki. - odpowiedziałaś i za jednym zamachem wypiłaś prawie wszystko.
Nagle jeszcze bardziej zaczęło Cię mdlić. Chwilami widziałaś podwójnie, a wszystkie dźwięki zlewały się w jeden haos. Spojrzałaś na dno szklanki, był tam jakiś nie dokońca rozpuszczony, biały proszek.
- Coo too.. ? - zapytałaś.
Chłopak nic nie odpowiedział i zaczął całować się w szyje.
- Przeestań.. - powiedziałaś zachrypniętym głosem.
Potem przestałaś cokolwiek czuć.
Miałaś mętlik w głowie, wszysko mieszało sie ze sobą. Byłaś jak sparaliżowana.
Mężczyzna podniósł Cię. Każdy pytał co się stało a on odpowiadał ' za dużo wypiła '. Prowadził Cię gdzieś gdzie było cicho, ciemno, gdzie nie było wcale ludzi. Do jakieś zapuszczonej dzielnicy. Potem położył Cię pod murem i dotykał twojej twarzy. Potem wiadomo gdzie sie posuwał..
Z jakieś odległości zaczęły dobiegać krzyki i przekleństwa. Ktoś od tyłu uderzył chłopaka a on upadł.
- Co ty robisz skurwielu?! - krzyczał Harry i uderzył go ponownie.
Markus rzucił się na Harry'rgo. Wtedy miał przewage ponieważ specjalnie was upił.
Szarpali sie i bili po twarzach. Krew spływała im z nosa i rozciętych ust.
Nagle dobiegła tu i reszta przyjaciół. Zayn, Liam i Louis rozłączyli bijących. Lou podniósł Harry'ego a Zayn i Liam przytrzymywali gwałciciela.
Do ciebie podbiegł Niall. Lekko klepał Cię po twarzy byś oprzytomniała, lecz haj trwał dalej. Hazz resztkami sił uderzył napastnika i zaczął przeklinać wycierając swoją krew z ust. Potem podszefł do Ciebie, krzyczał i prosił byś na niego sporzała. A ty widziałaś tylko w górze wirujące gwiazdy. Niall i Louis zanieśli Ciebie do samochodu i zawieźli Cie i Harrego do szpitala. Natomiast Zayn i Liam siłą zaprowadzili Markusa na komendę.
W szpitalu dalej wszystko sie Tobie zlewało. Lekarze i pielęgniarki krążyli nad Tobą , podłączając Cię do aparatury i wbijając w żyły igły.
Harry'ego opatrzyli, lecz kazali zostać jemu na jedną noc, pod obsewacją. Z tobą było ciężej...


HARRY 7.

Harry upadł przed grobem, nie powstrzymywał się od płaczu. Nic nie mówił, cały czas milczał i wpatrywał się w ziemie. Widząc to, jak cierpi sama zaczęłaś płakać .
Wkońcu Hazz uniósł głowę , spojrzał się na zdjęcie ukochanej na nagrobku .
- Dziękuje.. - powiedział i wrzucił list do skrzneczki, która oparta była o płytę.
Otarł łzy i wstał. Uśmiechnął się do zdjęcia Juliet i przetarł je dłonią.
- Możemy iść.. - odparł.

******************

Następnego dnia było już całkiem inaczej.
Schodząc na dół zobaczyłaś Hazze, który robił coś w kuchni..
- Buu..! - krzyknęłaś i pogilgotałaś jego żebra.
- Oo.. dzień dobry! - powiedział z uśmiechem odwracając sie do Ciebie.
- A co ty tu wyprawiasz? - zajrzałaś za jego plecy.
- Aa nie patrz.. - mówił chichocząc.
- Dobra dobra.. ide sobie.. - powiedziałaś żartowliwie.
- Nie mów że do łóżka wracasz..
- Wracam do łóżka..!
I faktycznie wróciłaś. Otuliłaś sie kołdrą i włączyłaś tv. Za chwile usłyszałaś pukanie do twojego pokoju, zza drzwi wychyliła się lokowata głowa Styles'a.
-Moge? - zapytał.
- Ta jasne wchodź. - odparłaś.
- Ej, patrz! Zaćmienie słońca! - krzyknął.
- Co!? Jak?!
Harry szybko podbiegł i na twoich kolanach położył tace z goframi i dodatkami i pocałował Cię w policzek.
- A to co? - zapytałaś.
- Śniadanie. - powiedział z wielkim uśmiechem.
- Ooo jak miło.. za co?
- Za to że jesteś. - odpowiedział.
- Nie rozumiem..
Harry nic nie powiedział tylko przytulił się do Ciebie.
- Yyy.. Dalej nie rozumiem..
- Nooo to takie podziękowanie.. - uśmiechnął się.
- Aa.. no okej.
- No spróbuj.
- Chcesz troche..?
- Nie.. to dla Ciebie..
- Napewno?
- Napewno.
- No dobra .. trudno..
Polałaś gofra miodem, nałożyłaś troche bitej śmietany i korzystając z okazji że Harold nie patrzy wsmarowałaś jemu jedzenie w twarz.
- Eeejj.. a to za co? - zapytał śmiejąc sie.
- Za kare.
- Co.?
- Nie chciałeś zjeśc ze mną.
- Aaa.. no zobacz.
- Co?
Harry wysmarował twój nos śmietaną.
- Haha! No weź .. !
- Dobra, przepraszam.. już wycieram. - powiedział i zbliżył się do Ciebie. - Zamknij oczy. - wyszeptał.
- Po co? - zapytałaś.
- Tam też masz śmietane..
Zrobiłaś jak Harry kazał. Poczułaś jak dotyka twoje policzki, przytrzymał je dłońmi i odchylił lekko głowę. Nagle Hazz złączył wasze usta. Podskoczyłaś aż bo nie miałaś pojęcia że tak zrobi. Nie zaprzeczyłaś temu wcale.
- Łał. - powiedziałaś.
- Hm. ? - krząknął Harry.
- Przepraszam. Wczoraj.. Juliet ..
- To juź koniec. - oznajmił. - Posłuchałem się jej. Teraz zaczynam wszystko od początku. Wczoraj w tym liście poźegnałem sie z nią, podziękowałem i napisałem że nigdy o niej nie zapomne..
Nic nie powiedziałaś. Nie wiedziałaś w tej chwili co. Przytuliłaś go, a on znowu złączył wasze usta. Przez dłuższy czas całowaliście sie i poznawaliście "bardziej". W pewnej chwili do Harry'ego ktoś próbował się kilkakrotnie dodzwonić.
- Nie odbierzesz? - zapytałaś.
- Nieee.. i tak nic ważnego.
- No a może teraz tak..? Odbierz.
- Nie potrzeba.
- To ja odbiore. - Oznajmiłaś i wyjęłaś z jego tylnej kieszeni telefon.
- Markus.. fajne imie.
- A! No tak! Zapomniałem! - Powiedział zabierając telefon.
- " Nie.. nic ważnego.." A jednak. - mówiłaś przedrzeźniając Hazze.
- No Kasia , wstawaj, ogarniaj sie i wychodzimy. - Powiedział zakańczając rozmowe.
- Coo..? Gdzie?
- Rozerwać się troche wkońcu! No szybko, zapoznam Cię z miastem! - Harry zwinnie wziął Cie na ręce i postawił przed szafą.
- Ale w co mam sie ubrać?
- Szalenie. - oznajmił z uśmiechem wychodząc z pokoju.
- Szalenie..? No dobra.
Za pół godziny zeszłaś na dół. Ubrana w krótką czerwoną sukienke, krótką czarną marynarke i czarne ślniące baletki. Włosy luźno upiełaś w koka i w okół przypięłaś czarne różzyczki. I byłaś już gotowa do wyjścia.
- Łał.. wyglądasz cudownie.. - prawie zaniemówił Hazz z wrażenia.
- Ty jeszcze bardziej. - powiedziałaś splatając swoje ręce na jego szyi.
- Jesteś taka urocza.. - wyszeptał.
Spojrzałaś głęboko w jego oczy, on patrzył i w twoje. Powolnie zbliżyliście się do siebie i znów pocałowaliście.
- Harry, dziwnie tak się czuje.. - piwiedziałaś cofając się.
- Ale naprawde wyglądasz ślicznie... - przyciągnął.Cie za biodra spowrotem.
- Nie.. nie o to chodzi. - znów odeszłaś.
- A więc o co?
- No bo jeszcze wczoraj mówiłeś jak bardzo kochasz Juliet.. a ja poprostu nie oswoiłam się z tą całą historią.
...
Harry milczał. Spojrzał na Ciebie i w ciszy usiadł na sofie. Podbiegłaś do niego i usiadłaś u jego boku i splotłaś wasze dłonie.
- Ale to nie znaczy że..
- Podobasz mi sie. - wtrącił się Hazz.
Uśmiechnęłaś się. Harry przytulił Cię mocno i wyszeptał " Wszystko będzie dobrze ".
Nagle dostał wiadomość że już możecie wychodzić. Harry wyszedł pierwszy przywitać się z przyjacielem, a ty spakowałaś szybko jeszcze torebkę...

HARRY 6.

Podchodząc do okna, zobaczyłaś idącą postać w czarnym workowatym płaszczu z kapturem na głowie kierującą się w strone drogi...

***************

Zorientowałaś się że był to Harry. Wybiegłaś z domu i pobiegłaś za chłopakiem. Padało dalej. Nie wzięłaś żadnego nakrycia. Biegłaś za nim w ulewę. Kierował sie w dziwne miejsce na cmentarz.
- Harry! Zaczekaj! - Zawołałaś go przy bramie. Chłopak odwrócił się , i tak był to Harry. Z daleka wyglądał na załamanego, a w ręku trzymał białą kopertę i jedną czerwoną różę.
- Kasia ?! Co ty tutaj robisz? ! Śledzisz mnie?! - krzyczał.
- Harry! Marwie się o Ciebie!
- Wracaj do domu!
- Czekaj! Prosze! - Pobiegłaś do niego.
- Czemu tu za mną przyszłaś? - zapytał mocno Cie przytulając.
- Ostatnio stałeś sie taki słaby, wrażliwy...
- Wiem.. martwisz sie.. Nawet nie wiesz jak to doceniam. Ale wracaj teraz do domu! - odszedł.
Stałaś dalej w tym miejscu i patrzyłaś jak chłopak sie oddala. Przeszedł jakieś 20 metrów, przystsnął i obrcił sie.
- Czy ty nigdy nie odpuszczasz? - krzyczał.
- Nie. - pokiwałaaś z uśmiechem i dołącczyłaś do niego.
Harry chodził po alejkach i rozglądał się po nagrobkach. Podążałaś za nim cały czas. W końcu przystanął. Wpatrywał się tabliczke. " Tu spoczywa Juliet Parker. Odeszła ze świata żywych mając 17 lat w okolicznościach tragicznych i bolesnych... "
Harry nic nie mówił, położył różę pośrodku grobu, a list trzymał dalej w ręku. Jego oczy robiły się szklane, twarz jego opadła.
- Harry.. - powiedziałaś cicho łapiąc go za ramie.
- To.. już.. tyle czasu.. - powiedział, a z jego oczu zaczęły wypływać łzy.
- Tak mi przykro.. - szepnęłaś.
- Tamtego dnia, pokłuciliśmy się.. Próbowałem ją zatrzymać, wytłumaczyć wszystko.. Złapałem ją za ramiona i odwróciłem w moją stronę. Spojrzała sie na mnie z gniewem i powiedziała że jestem już dla niej nikim. Zamurowało mnie. Był to cios poniżej pasa. Jull wyrwała sie i uciekła. Ja upadłem. Starałem się pobiec za nią, ale świat był taki rozmazany.. Zniknęłaa z moich oczu.. Gdy doszłem w miare do siebie, zacząłem kręcić sie po mieście. Byłem nawet pod jej domem, ale nikogo tam nie było. Przysiadłem na krawężniku i czekałem.
Około drugiej nad ranem zadzwoniła do mnie Gemma, była roztrzęsiona i zapłakana. Jedyne co zrozumiałem to Juliet i Szpital. Odrazu pobiegłem tam. Lekarze nie chcieli mnie wpuścić, było zamieszanie, tyle pielęgniarek, krwi.. Siłą dostałlem sie na sale..leżała tam.. lekarze wyprowadzili mnie, jeden raczył mi wszystko wytłumaczyć. Zgwałcili ją okropnie. Potem pobili i wyrzucili ją z samochodu na środek ulicy. Doktor odchodząc powiedział " możesz się pożegnać " nie zdołali nic więcej zrobić.. usiadłem pod jej drzwiami schowałem głowe między kolanami i płakałem. Pielęgniarka wprowadziła mnie do niej. Leżała popodłączana do aparatury, była ledwo przytomna. Kazała mi o wszystkim zapomnieć, łącznie z nią. Że mam zacząc od nowa, mam sie nie martwić, ona będzie zawsze przy mnie.. Upadłem na kolana przed jej łóżkiem. Złapałem ją za ręke i przepraszałem. Prosiłem by nie odchodziła, zmienie sie. Jull się uśmiechnęła i wydusiła Żyj Dalej.. po czym jej ręka się poluźniła. Aparat zaczął piszczeć. Z jej zamykającego sie oka spłynęła łza..
- Nie wiem co powiedzieć, nie powiem współczuje bo nie mam pojęcia jaki to okropny ból.. - powiedziałaś z łzami w oczach.
Harry upadł przed grobem, nie powstrzymywał się od płaczu. Nic nie mówił, cały czas milczał i wpatrywał się w ziemie. Widząc to, jak cierpi sama zaczęłaś płakać .
W końcu Hazz uniósł głowę , spojrzał się na zdjęcie ukochanej na nagrobku .
- Dziękuje.. - powiedział i wrzucił list do skrzyneczki, która oparta była o płytę.
Otarł łzy i wstał. Uśmiechnął się do zdjęcia Juliet i przetarł je dłonią...
- Możemy iść.. - odparł.
HARRY 5.

W brzuchu czułaś stado motylków, szybszy oddech oraz poczucie troski i bezpieczeństwa. Pierwszy raz tego doznałaś. Bylo Ci z tym dobrze.

************

Leżeliście tak przez długi czas. Udało ci się przysnąć, ale dalej czułaś że Harry jest przy Tobie. Nagle zrobiło Ci się zimno, twoje włosy się osuwały, a na czole poczułaś czyjeś ciepłe usta. Potem słyszałaś kroki, przekręt klucza i zamknięcie drzwi.
Zorientowałaś się że to był Harry.
Następnego ranka Anne z Gemmą jechały do Londynu, za dwa dni Gemma ma mieć operację. Wyszło na to że Harry i ty zostaliście sami.
Siostra długo rozmawiała z bratem, jej głos był stanowczy. Mówiła głośno, tłumaczyła lub czegoś zabraniała. Nie pożegnała sie z tobą, wychodząc spojrzała na Harry'ego a potem na Ciebie i zatrzasnęła drzwi.
- Harry..? - zapytałaś.
- Nie teraz. - odpowiedział i odszedł.
Zrobiło Ci się przykro, znowu po rozmowie z Gemmą stał się obojętny. Domyślałaś się że coś knują lub ukrywają..
Postanowiłaś iść troche na miasto, odetchnąć świerzym powietrzem i zobaczyć co dzieje się na mieście.
Pomyślałaś ze zrobisz miły wieczór i przygotujesz jakąś kolacje, przy okazji spróbujesz bliżej poznać się z Harry'm. Zaszłaś do marketu, zakupiłaś najpotrzebniejsze rzeczy i wróciłaś do domu.
W domu było cicho, rozejrzałaś się w okół siebie i pomyślałaś że Harry'ego nie ma. Wchodząc do kuchni zobaczyłaś jednak dwóch mężczyzn. Stali nad Harry'm. On zaś siedział przy dębowym stole i pisał coś na kartce. Nie przejęłaś się tym. Nie zwracałaś już na nich uwagi i kończyłaś rozpakowywać zakupy. Wychodząc usłyszałaś początek rozmowy:
- Harry co ty robisz? - zapytał pierwszy mężczyzna.
- Pisze list. - odpowiedział.
- Do niej?
- Tak.
- Ale ona nie ży...
- Pisze do niej! - powiedział głośno Harry.
Odeszłaś po cichu. Pare godzin przesiedziałaś w pokoju. Potem zeszłaś na dół.i zabrałaś się za robienie kolacji. Harry'ego nie było. Wyszedł gdzieś ze znajomymi. Na zewnątrz nagle zrobiło się ciemno. Zaczęło grzmieć i padać. Bałaś się. Byłaś sama w wielkim domu. Na dodatek przerwało linie. Teraz całkiem było ciemno i okropnie. Na szafce znalazłaś kuferek ze świeczkami, po całym domu porozstawiałaś je, co dało to romantyczny nastrój do kolacji. Gdy już wszystko przygotowałaś i naszykowałaś - przyszedł Harry cały zmoknięty i zmarznięty.
- Jestem. - powiedział stękając.
- Harry! Jesteś cały mokry!
- No suchy to ja raczej nie jestem.
- Zdejmuj te mokre rzeczy, zaniose je do suszarni.
- Juuż.
Hazz poszedł na górę wysuszyć włosy i ubrać się ciepło, ty w tym czasie szybko rozwiesiłaś jego rzeczy i poprawiłaś wygląd i wróciłaś do kolacji. Gdy wychodziłaś z łazienki Harry właśnie schodził. Uśmiechnął się szeroko, odwzajemniłaś podchodząc do stolika.
- Sama to wszystko zrobiłaś? - zapytał z nie dowierzeniem.
- Tak. - odparłaś.
- Wow. Wspaniale!
- Siadaj..
Zasiedliście do stołu. Podczas posiłku było cicho, gnębiło Cię to. Jeszcze na dodatek za oknami nadal szalała burza.
- Więc.. co dziś robiłeś? - zapytałaś przerywając cisze.
- Nic konkretnego. - odpowiedział.
- Ahaa.
- A ty?
- Też nic..
- Bo nie masz tu znajomych, i co masz cały czas tu robić.. - powiedział.
- No nie wiem...
- To zapoznam Cię jutro z moimi znajomymi, co ty na to?
- Wspaniale, dziękuje! - powiedziałaś uradowana.
Harry szybko spoważniał. Z jego twarzy zeszedł uśmiech i znów przestał się odzywać.
- Coś się stało? - zapytałaś.
- Nic. - odpowiedział pod nosem.
- Napewno? Czemu tak szybko ucichłeś?
- Mówie, że nic mi nie jest!
- Przepraszam.. - Powiedziałaś przestraszona.
Harry podziękował za kolacje i odszedł od stołu. Tego wieczora nic już nie zamierzałaś robić. Posprzątałaś troche po kolacji, i poszłaś wziąść kąpiel.
Po dwugodzinnym wypoczynku wyszłaś z wody. Twoje włosy w ręczniku zdąrzyły już wyschnąć, wzięłaś szczotke i poszłaś do swojego pokoju. Rozczesałaś dokładnie twoje długie, Blond włosy.
Podchodząc do okna, zobaczyłaś idącą postać w czarnym workowatym płaszczu z kapturem na głowie kierującą się w strone drogi...

HARRY 4.
Zdąrzyłaś ogarnąc wszystko nim Anne z Gemmą wróciły do domu.
- Dlaczego jesteś biała? - zapytała kobieta wchodząc do swojego domu...

*********

- Yy.. ponieważ pomyślałam że ugotuje kolacje, i gdy szukałam składników troche mąki na mnie spadło.. - powiedziałaś jąkając sie.
- Oochh skarbeńku! Naprawde nie musisz sie tak starać. My przywiozłyśmy chińszczyznę. - powiedziała sympatycznie pani Cox.
- Gdzie jest Harry? - zapytała Gemma.
- Yy.. w swoim pokoju. - odparłaś.
Gemma zabrała swoje rzeczy, spojrzała na Ciebie złowrogo i poszła na góre. W tym czasie pomogłaś Anne rozpakować zakupy. Po jakieś chwili z góry usłyszałyście kłótnie rodzeństwa, krzyczeli na siebie, przez cienkie ściany było wszystko słychać.
- Nie wiem co ostatnio sie z nimi dzieje.. Jeszcze nie dawno wcale sie nie kłócili. A teraz.. są całkiem inni. - Powiedziała Pani Cox.
...
- Co!? Oszalałeś?! Jak to ją pocałowałeś!? Harry, była umowa przecież! - Krzyknęła Gemma.
- Ale ja dłużej już nie potrafie! Chce z tym skończyć! - Hazz tak że wysokimtonem wrzasnął na siostre.
Kłótnia ciągnęła sie dalej. Nie wiedziałaś co zrobić, bałaś sie wejść na góre, jeszcze twój pokój był zaraz przy sypialni Harry'ego. Anne w tym czasie zadzwoniła do męża, który jest teraz poza tym miastem. Rozmawiała o dzieciach. Dostrzegłaś że mówili o Harry'm. Miała szklane oczy. Gdy zobaczyła że znajdujesz sie w tym samym pokoju, wyszla na taras i zamknęła sie tam.
Kłótnia rodzeństwa ucichła. Usłyszałas jak ktoś zbiega na dół. Była to Gemma. Wychodząc z domu potrąciła Cie i zatrzasnęła drzwi. Była zdenerwowana. Dalej nie chciałaś wchodzić na góre. Usiadłaś na skórzaną sofe i włączyłaś tv. Nawet nie wiedziałaś kiedy usnęłaś. Przyśniła Ci się tamtejsza noc. Tylko troche inaczej, pełno ludzi, tłum pośmiewiska. Był tam Harry, Gemma, Mord i Doktor Greg. Stali przed Tobą ubrani na biało i przyglądali sie jak leżysz i błagasz o pomoc. Potem ten pocałunek..
Nagle poczułaś jak ktoś Cie chwyta w talii i pod kolanami. Przebudziłaś się. Zmrużonymi oczyma dostrzegłaś ze ktoś Cie niesie i za oknami już jest ciemno. Niósł Cie Harry. Zobaczył że już nie śpisz:
- Dalej jesteś biała.. - wyszeptał z uśmiechem.
Odwzajemniłaś gest i zamknęłaś znów oczy. Hazz położył Cię na łóżku i przykył kocem i chciał już odejść:
- Harry..? - szepnęłaś.
- Tak?
- Chodź..
- Gdzie?
- Tutaj, koło mnie.. nie chcę dziś być sama..
Harry nic nie odpowiedział, zdjął i odłożył cicho buty i położył się koło Ciebie.
Przykryłaś go swoim kocem, a on przybliżył się do Ciebie.
- Aha, zapomniałem. - Powiedział wychodząc z łóżka.
- Co sie stało? - zapytałaś.
Harry podszedł do drzwi i przekręcił klucz.
- Czemu zamknąłeś?
- Bo mało prywatności jest w tym domu. - odpowiedział.
Hazz znów wrócił do Ciebie, okrył was kocem i oparł swoją głowę o twoje ramię. Przez jakiś czas czas nie odzywaliście się. Leżeliście i patrzyliście w ciemny sufit. Zachciało Ci się już spać, więc przekręciłaś się i objęłaś Stylesa z przyzwyczajenia ręką i przymknęłaś oczy.
- Przepraszam.. - powiedział dalej wpatrując się w sufit.
- Aaa.. przepraszam nie powinnam. - powiedziałaś zanierając rękę.
- Nie no, wracaj.. nie o to chodzi. Tylko ja Cie przepraszam.
- Za co?
- Za pocałunek, głupio wyszło. - powiedział obracając sie w Twoją strone.
- Nie ma co przepraszać.. - wyszeptałaś patrząc na niego.
Harry objął Cię, ty chciałaś wtulić się w niego ale powtarzałaś sobie " za szybko ". Nagle poczułaś się dziwnie. W brzuchu czułaś stado motylków, szybszy oddech oraz poczucie troski i bezpieczeństwa. Pierwszy raz tego doznałaś. Bylo Ci z tym dobrze. ..

HARRY 3.
Nie chętnie przeszłaś przez salon do łazienki. Całe towarzystwo patrzyło sie na Ciebie z grozą i podstępnym uśmiechem.

***********

Ochlapałaś twarz zimną wodą, patrzyłaś chwile w lustro, zdjęłaś bandaż z głowy i spojrzałaś na gojące się rany na części ciemieniowej. Przemyłaś rozciętą skórę wodą. Wyszłaś z łazienki i by ominąć nie przyjazną atmosfere, drugimi tylnymi schodami weszłaś na piętro i zamknęłaś sie w swoim pokoju.

Dwa tygodnie później:

Nieprzyjemna atmosfera w tym domu wciąż panuje. Jeszcze do tej pory nie odzywałaś się z dziećmi Pani Cox. Poznałaś już lepiej miasto i zaczęłaś wychodzić w pobliskie strony miasta.
Wróciłaś do domu z silnym bólem brzucha. W domu był tylko Harry, bez słowa od razu poszłaś na piętro i skulona położyłaś sie na swojej koralowej sofie.
Leżałaś spokojnienie i bez ruchu. Patrzyłaś w biały sufit i unoszące sie firanki. Usłyszałaś kroki, ktoś przystanął przy twoich drzwiach i lekko zapukał. Zza drzwi wychylił sie Harry.
- Jak sie czujesz? - zapytał.
Zamurowało Cie gdy usłyszałaś to pytanie, pierwszy raz od kiedy tu jesteś on odezwał sie do Ciebie.
- Yy.. w pożądku. - odpowiedziałaś.
Hazz usiadł na skraju sofy, dziś wyglądał i zachowywał sie całkiem inaczej. Jego zielone oczy były szklane, oddech szybki a twarz blada jak by zobaczył ducha. Złapał twoją ręke zimnym uściskiem. Wydawał sie być zdenerwowanym, jak by o czymś chciał Cie poinformować.
Nagle ktoś mocno zaczął uderzać w drzwi. Hazza wyjrzał przez okno i szybko zbiegł na dół. Poczekałaś aż zatrzaśnie drzwi i sama podeszłaś do okna. Przed domem stał umięśniony chłopak Gemmy oraz doktor u którego sie badałaś. Wyglądali na złych, Mord był bardzo agresywny cały czas szturchał Harry'ego. Doktor zagroził coś jemu tykając go palcem o ramie i odeszli.
W końcu przypomniało Ci sie coś, tatuaż tego mężczyzny był identyczny jak tamtej nocy u jednego z mężczyzn którzy cie dotykali. Ten obraz utkwił w twojej pamięci.
Zaczęłaś mieć podejrzenia, pokręciłaś sie chwile po pokoju i zanim Harry wrócił do domu usiadłaś na sofie. Już nie wrócił do Ciebie.
Zeszłaś na dół. Harry siedział załamany na ladzie i popijał Whiskey.
- Chcesz troche? - zapytał wysuwając w twoją strone szklanke.
- Nie, dzięki. - odpowiedziałaś.
- Czemu tu przyszłaś? - zapytał.
- Żeby dotrzymać Ci towarzystwa.. - powiedziałaś nie pewnie.
- Siadaj. - Zrobił Ci miejsce koło siebie.
- Coś sie stało? - zapytałaś.
Harry westchnął głęboko i chciał znów coś powiedzieć lecz w tej chwili dostał sms'a.
" Siedź Cicho!" Od swojej siostry.
- ee.. nic, nic sie nie stało. - oznajmił.
...
- Masz może ochote na gofry na poprawe humoru? - zapytałaś z uśmiechem.
Harry spojrzał na Ciebie, a zaraz na jego twarzy ukazał sie uśmiech - do roboty! - powiedział i zeszkoczył z lady.
- Znasz składniki? - zapytał.
- Oo.. Nie. - pokiwałaś przecząco głową.
Styles uśmiechnął się i wyjął z kieszeni iPhona, zaraz miał już przepis.
- Więc tak.. - mąka. - wyczytał.
- Gdzie jest mąka? - zapytałaś rozglądając sie po kuchni.
- Tam. W tej górnej szafce. - wskazał.
- Ehh.. ee.. nie mogę dosięgnąć! - podskakiwałaś by dotknąć szafki.
- Pomoge Ci. - oznajmił, złapał Cię w talii i podniósł do góry.
Znalazłaś mąke i przypadkiem wypadła Ci z rąk i poleciała porosto na głowe Hazzy.
- Oo jaa.. Harry, przepraszam!
Styles podniósł swoj kącik ust do góry, posadził Cie na ladzie, zebrał mąke z podłogi i ze śmiechem wtarł ci ją we włosy.
- Hahaha! Przestań! Harry! - rzuciłaś na niego troche mąki.
- Zaraz będziesz miała wojne! - powiedział wesoło zbierając mąke i rzucił w Ciebie.
Po chwili cała kuchnia i wy byliście biali. Biegaliście w około kuchni i bawiiście sie jak dzieci z głośnym i wesołym śmiechem. Nagle poślizgnęłaś się i upadłaś. Hazz stanął naprzeciw Ciebie i wyciągnął rękę. Spojrzałaś sie na niego uroczo. W garść zebrałaś mąke i rzuciłaś jemu w twarz. Uklęknął koło Ciebie i przetarł oczy. Wtedy jego zielobe oczy skierowały sie na Ciebie. Harry przybliżył sie do Ciebie, wysypał mąke ze swoich rąk na podłoge, uśmiechnął sie szeroko i szybko mussnął twoje białe usta. Spojrzeliście sobie głęboko w oczy. Harry nagle sie odsunął i odszedł. Z gofrów nici. Teraz trzeba było posprzątać kuchnie. Harry zamknął sie w swoim pokoju, a ty zabrałaś sie za zmiatanie i czyszczenie mebli. Zdąrzyłaś ogarnąc wszystko nim Anne z Gemmą wróciły do domu.
- Dlaczego jesteś biała? - zapytała kobieta wchodząc do swojego domu...

HARRY 2 .
Już Anne miała ruszać, lecz w jej okno zapukał Greg, podając jej dokumenty. Na ręku miał tatuaż, który prawdopodobnie już kiedyś widziałaś.

****

Pojechałyście do włoskiej restauracji. Po zamówieniu Anne rozpoczęła rozmowę.
- Kasia , słuchaj, martwie sie o Ciebie, nie chce Cię nigdzie puszczać, nie pozwole Ci byś wróciła do tego pijaka. - powiedziała łapiąc cię za rękę.
- Ale ja naprawdę nię chce pani sprawiać problemu. Wieczorem pójde do motelu i potem potoczy sie jak sie potoczy. - odpowiedziałaś.
- Słuchaj, przez te 12 godzin, nabrałam do Ciebie zaufania. Mamy wolny pokój, mój mąż nie będzie miał nic przeciwko jak sie do nas wprowadzisz.
- Ale od tak o, pani mi proponuje? ! - zapytałaś nie przekonana.
- Tak jasne. - powiedziała radośnie. - To jak?
- No dobrze, ale chyba coś pani dzieci mnie nie trawią.. - powiedziałaś niezachętnie.
- Witaj w naszej rodzinie! - Powiedziała głośno całując cie trzy razy.
Po posiłku wróciłyście do domu. Harry'ego znów nie było, a Gemma przygotowywała się do wyjścia.
- Gdzie idziesz kochanie? - zapytała.
- Z Mord'em. - odparła zakładając katane.
- Kotku, tyle razy Ci mówie, to nie jest chłopak dla Ciebie! To ćpun! Jeszcze zrobi Ci krzywde!
- Kocham Go! - powiedziała Gemma zatrzaskując drzwi.
Kobieta oburzyła się. Bez słowa odpaliła papierosa i wyszła na taras.
Chciałaś wyrazić wdzięczność pani Cox za dach nad głową i zaczęłaś zmywać naczynia. Anne wróciła, podziękowała za mycie naczyń, ale kazała Ci iść sie położyć i odpocząć. Zrobiłaś tak jak Ci rozkazano. Poszłaś do wolnego pokoju, co teraz był już twój. Rzuciłaś sie na łóżko i odrazu zasnęłaś.
Spałaś około dwóch godzin. Gdy sie obudziłaś, znowu zwróciłaś uwage na uchylone drzwi. Pomyślałaś że może zamki są popsute, jednak sprawdziłaś i wszystko było dobrze..
- Więc ktoś tu był.. - powiedziałaś pod nosem.
Zeszłaś na dół upinając włosy w luźnego koka. Na pół piętrze zobaczyłaś dym. Odrazu pierwsza myśl - pożar. Dobiegłaś do końca schodów, nic nigdzie się nie paliło. Przed tobą na dużej skórzanej sofie siedziała Gemma z Harry'm oraz z jakimś umięśnionym mężczyzną z bandaną na głowie. Palili jakieś zioła i grali w karty. Po całym parterze roznosił sie dym. Nie chętnie przeszłaś przez salon do łazienki. Całe towarzystwo patrzyło sie na Ciebie z grozą i podstępnym uśmiechem...
Harry 1

Włóczyłaś sie późną, zimną nocą po Holmes Chapel. Rozmyślając nad popełnioną ucieczką od rodziny i rodzinnego miasta. Błąkałaś sie po mokrych ulicach, patrząc jak zamykano już wszystkie sklepy.
Spostrzegłaś sie, że od dłuższego czasu, jeździ motocyklami wokół ciebie banda ogromnych, wytatułowanych mężczyzn. Przestraszyłaś sie i przyśpieszyłaś swoje kroki niespokojnie patrząc za siebie. Oni tak że przyśpieszyli wydając ze swoich rur spalinowych głośne odgłosy. Zaczęłaś biec, uciekać gdziekolwiek nogi cie poniosą. Jechali za tobą, nie potrafiłaś ich zgubić. W końcu otoczyli cie i dopadli. W ślepej, ciemnej uliczce około 10 mężczyzn zaczęło Ciebie dotykać. Odpychałaś ich. Nagle jeden z największych uderzył Cie i upadłaś na ziemie z krwią na policzku. Nic nie widziałaś, czułaś tylko jak twoje ciało jest teraz jednym wielkim bólem a z twoich ust leje się ciemno bordowa krew. W końcu ciężki donośny głos oznajmił "zrób to." I nagle wszyscy cofnęli się do tyłu zostawiając przed sobą jednego, z czerwoną bandaną na czole, lokowanymi włosami z tyłu i ciemnymi nerdami na nosie. Z kształtu wyglądał na młodzieńca. Patrzyłaś na niego z błaganiem i niewinnością, starając schować swoją twarz w rękach.
- Nie, nie moge, nie potrafie. - powiedział głos pierwszego.
Nikt przez chwile sie nie odezwał. Nagle ktoś z tyłu przybliżył sie do Ciebie. Zamknęłaś oczy, usłyszałaś trzask i ból na w twojej głowie. A po tem usłyszałaś tylko te słowa:
- No to ułatwimy Ci sprawe..

Ocknęłaś sie jakoś w połowie nocy, przez głośny pisk opon, trzaskiem drzwi i krzyczeniem jakieś kobiety.
Leżałaś po środku ulicy, powoli otworzyłaś oczy. Nad sobą widziałaś jakąś kobiete która coś mówiła, lecz ty patrzyłaś na jej twarz a nic nie słyszałaś. Zamknęłaś oczy jeszcze raz i wtedy usłyszałaś:
- Dziecino! Co ty tu robisz?! Co ci jest?! ...
Kobieta pomogła Ci wstać, wzięła Cię za ręke i zaprowadziła do samochodu.
Nie zawiozła Cie do szpitala, ani na policje. Nie chciała kłopotów. Zabrała Cie do swojego domu, zdjęła podarte ciuchy, opatrzyła i zabandażowała rany. Wtedy do domu przyszła jej nastoletnia córka. Jak było widać była zszokowana i ździwiona. Przedstawiły Ci się. Kobieta zwała sie Anne, a nastolatka Gemma. Anne poprosiła Cię byś opowiedziała co sie stało. Powiedziałaś wszystko co pamiętałaś. Wspomniałaś też o tym młodym mężczyźnie. Gemma zaniepokoiła sie i poszła do swojego pokoju z wymówką że jest zmęczona po imprezie. Kobieta zabrała Cię do pokoju jej syna, którego od paru dni nie ma w domu. Powlekła nową pościel i odziała w nowe rzeczy. Zauważyła że krwawisz, odrazu domyśliła się gwałtu.
Po godzinie wyszłaś z łazienki i położyłaś sie w łóżku syna Anne.
Było już południe, usłyszałaś krzyki dochodzące z dołu " co ta dziewczyna tu robi!? " i zobaczyłaś na rozszerz otwarte drzwi tego pokoju. Zeszłaś powoli na dół chcąc wyjaśnić wszystko. Zobaczyłaś młodzieńca, który mocno uderzał w lade.
- Oo. Dzień dobry, dobrze że jesteś. - powiedziała kobieta stojąc obok chłopaka. - To jest mój syn, Harry.
Spojrzałaś na niego nic nie mówiąc, w jego oczach i zachowaniu dostrzegłaś gniew i złą noc.
- Dziś w nocy, znalazłam ją pobitą na środku ulicy. - Powiedziała kobieta do syna.
- Tak wiem. - Powiedział obojętnie.
- Wiesz? Skąd? - zapytała.
Harry zdziwił sie pytaniem i szybko coś bełkotem powiedział:
- Yyy.. Znaczy.. nie. Widziałem kogoś na ulicy gdy jechałem autobusem. Zresztą, nie ważne. Ide do pokoju.
Anne zapytała jak sie czujesz i podała Ci kawe zbożową. Była bardzo zaniepokojona gwałtem.
Po południu zabrała Cię do swojego przyjaciela Greg'a, prywatnego lekarza. Potwierdził gwałt, oraz długo rozmawiał z Panią Cox. Kobieta miała poważny wyraz twarzy. Bez żadnego słowa wsiadłyście
do samochodu. Już Anne miała ruszać, lecz w jej okno zapukał Greg, podając jej dokumenty. Na ręku miał tatuaż, który prawdopodobnie już kiedyś widziałaś. ..