HARRY
11.
- A o co dokładniej chodzi z Markusem? - zapytałaś.
- Wyszło na to że jest podłym gwałcicielem.. A ja cholernie boje sie o Ciebie.. juz drugi raz chciał Ci to zrobić.. Postanowiliśmy z chłopakami że go przyskrzynimy, lecz musimy mieć przynajmniej światków.. I chciał bym Cie o cos poprosić.. Mogła byś zeznawać..?
- Jaa..?!
- Tak. Jesteś no.. ' ofiarą gwałtu ' .. - mówił.
- Noo... dobrze.. Będe zeznawać. - powiedziałaś.
Nastepnego dnia Hazz zabral Cie na komisariat. Byli tak ze chłopcy. Oni tak że zeznawali.
Po zebraniu dowodów. Policja skazała go na areszt do sprawy. Lecz był pewien problem.. Oskarżony zniknął. Jego miejsce pobytu wyznaczono na sprzedaż, nikt go nie widział, nic o nim nie słyszał. Z konta bankowego ostatni raz wybrał wszystkie oszczędności miesąc temu. Mówiąc w skrócie - zdemaskował się.
Harry wyszedł rozwcieczony. Przysiadł na schodach i rozglądał się. W tej chwili myślałaś " Czy naprawde jemu tak zależy...? " . Wróciliście późnym wieczorem do domu. Hazz bez słowa odrazu poszedł na górę. Ty natomiast zrzuciłaś wszystko z siebie i usiadłaś na środku sofy.
- I jak tam na policji było..? - zapytała z nienacka Gemma.
- Co? ! Skąd wiesz? Harry Ci powiedział? - zapytałaś.
- Może.. - powiedziała obojętnie i dłonią przejechała po oparciu i odeszła.
Poszłaś na góre, na dziś miałaś dosyć, nawet droczenia się z wygadaną siostrą Harolda. Idąc przez korytarz przystanęłaś przy jego drzwiach. Zawachałaś się. Nie wiedziałaś gdzie iść. Jednak weszłaś do swojego pokoju. Zrzuciłaś resztę ciuchów i okryłaś się cieńką pierrzyną. Zamknęłaś oczy i odetchnęłaś. Nagle usłyszałaś pukanie odgłos skrzypienia drzwi. Przeraziłaś się i szybko zerwałaś.
- Czemu nie przyszłaś do mnie? - usłyszałaś niewinny głos Hazzy, a twoje serce uspokoiło się.
- Myślałam że nie chcesz..
- Bez Ciebie już nigdy nie zasne.. - powiedział kładąc się u twojego boku.
Tej nocy szybko zasnęliście.
Nad ranem obudziło cię ćwierkotanie ptaków, ktore przysiadły na parapecie. Wyciągnęłaś się i spojrzałaś w prawą stronę. Po Harry'm zostało tylko wgięcie w materacu.
- Znów wyszedł.. - powiedziałaś.
Wyskoczyłaś z łóżka i wkroczyłaś na korytarz. Zajrzałaś do jego pokoju, z nadzieją że jest tam. Jednak zastałaś tylko zaścielone łóżko.
Na dole usłyszałaś hałas. Szybkim krokiem podążyłaś do schodów. Na dole tak że go nie było..
- Gdzie jest Harry?! - zapytałaś panicznie Anne, która otwierała lodwke..
- Pewnie jeszcze śpi.. - odpowiedziała miło.
- Nie.. w sypialni go nie ma..nigdzie..!
- Ja też go nie widziałam. Sama nie dawno wstałam.. oo Boże..! Znowu! - wykrzyczała pani Cox.
- Co takiego.. ?!
...
- Haha! A mój braciszek znów to zrobił.. - powiedziała głupio Gemma.
- Czyli co? !
- Z O S T A W I Ł! - przeliterowała Ci to prosto w twarz.
- Co? ! Nie! Kłamiesz!
- Ojj ty biedasku... nie wiesz jaki braciszek jest..
I rzeczywiście. Harry przez pare godzin, dni, tygodni nie zjawił się w domu, nie odezwał sie... nic. Wciąż nie mogłaś uwierzyć że tak zrobił. Domowniczki przestały przejmować się nim już dawno.. lecz ty przez pare godzin dziennie stałaś przy oknach i czekałaś na jego powrót. Z dnia na dzień traciłaś nadzieje.. w końcu odpuściłaś.
Postanowiłaś zrobić jeden krok do przodu i opuścić dom Styles'ów. Podziękowałaś za opiekę i nawet z Panią Cox uroniłyście kilka łez. Postanowiłyście być w stałym kontakcie. Gemma.. jak to Gemma. Nie powiedziała ani jednego słowa.
Znalazłaś sobie przytulny mały domek za miastem. W trzy dni wprowadziłaś się. Powiedziałaś sobie że to jest nowy początek.
I tak było. Przez kilka tygodni..
Pewnego razu wybrałaś się sama do centrum. Rozglądałaś sie za dekoracjami czy przedmiotami dla twojego nowego domu.
Od pewnego czasu miałaś wrażenie jakby ktoś chodził za tobą krok w krok. To uczucie wciąż nie przechodziło.. w pewnym momencie ktoś złapał Cię za prawe ramię. Panicznie natychmiast odwróciłaś się. W pierwszej chwili dostrzegłaś staruszke podpierającom się o laske, jednak dalej w tłumie dostrzegłaś blondyna w dłuższych włosach, który chodził sztywno i co jakiś czas doglądał Ciebie. Po czym wszedł do windy.
Próbowałaś zignorować to i wstąpiłaś do pierwszego lepszego sklepu.
Przez kilkanaście minut to uczucie zamarło.
Teraz znajdowałaś się w lustrzanym sklepie.
Rozmawiałaś z kasjerką która pomogła Ci dokonać wybotu. W pewnej chwili gwałtownie zobaczyłaś czyjeś odbicie. Tak, to był on.
Bez słowa wybiegłaś ze sklepu,chcąc jak najszybciej teraz znaleść się w domu.. choć sama i tak byś nic nie ździałała.. Mężczyzna pobiegł za tobą. Doganiał Cię i już prawie złapał twoją kurtkę. Chciałaś go wyminąć jakoś chowając sie szybko gdzieś za rogiem. Mając chwile otuchy dojżałaś zejście do metra. On stał na ogromnym placu rozglądając się dokładnie. Poczekałaś na okazje i szybko zerwałaś się w stronę ruchomych schodów . Na nieszczęście dojrzał Cię. Panicznie zbiegłaś na dół. Nieumyślnie wbiegłaś w ciemny korytarz i mocno zacisnęłaś zęby. Rozłoszczony mężczyzna warknął głośno, wyrywając sobie aź włosy z głowy. Z końca tunelu ukazało się jasne światło i odgłos ruszających się szyn.
- O ku.ra. - powiedziałaś sama do siebie i szybko zaczęłaś biec w stronę wyjścia....
- A o co dokładniej chodzi z Markusem? - zapytałaś.
- Wyszło na to że jest podłym gwałcicielem.. A ja cholernie boje sie o Ciebie.. juz drugi raz chciał Ci to zrobić.. Postanowiliśmy z chłopakami że go przyskrzynimy, lecz musimy mieć przynajmniej światków.. I chciał bym Cie o cos poprosić.. Mogła byś zeznawać..?
- Jaa..?!
- Tak. Jesteś no.. ' ofiarą gwałtu ' .. - mówił.
- Noo... dobrze.. Będe zeznawać. - powiedziałaś.
Nastepnego dnia Hazz zabral Cie na komisariat. Byli tak ze chłopcy. Oni tak że zeznawali.
Po zebraniu dowodów. Policja skazała go na areszt do sprawy. Lecz był pewien problem.. Oskarżony zniknął. Jego miejsce pobytu wyznaczono na sprzedaż, nikt go nie widział, nic o nim nie słyszał. Z konta bankowego ostatni raz wybrał wszystkie oszczędności miesąc temu. Mówiąc w skrócie - zdemaskował się.
Harry wyszedł rozwcieczony. Przysiadł na schodach i rozglądał się. W tej chwili myślałaś " Czy naprawde jemu tak zależy...? " . Wróciliście późnym wieczorem do domu. Hazz bez słowa odrazu poszedł na górę. Ty natomiast zrzuciłaś wszystko z siebie i usiadłaś na środku sofy.
- I jak tam na policji było..? - zapytała z nienacka Gemma.
- Co? ! Skąd wiesz? Harry Ci powiedział? - zapytałaś.
- Może.. - powiedziała obojętnie i dłonią przejechała po oparciu i odeszła.
Poszłaś na góre, na dziś miałaś dosyć, nawet droczenia się z wygadaną siostrą Harolda. Idąc przez korytarz przystanęłaś przy jego drzwiach. Zawachałaś się. Nie wiedziałaś gdzie iść. Jednak weszłaś do swojego pokoju. Zrzuciłaś resztę ciuchów i okryłaś się cieńką pierrzyną. Zamknęłaś oczy i odetchnęłaś. Nagle usłyszałaś pukanie odgłos skrzypienia drzwi. Przeraziłaś się i szybko zerwałaś.
- Czemu nie przyszłaś do mnie? - usłyszałaś niewinny głos Hazzy, a twoje serce uspokoiło się.
- Myślałam że nie chcesz..
- Bez Ciebie już nigdy nie zasne.. - powiedział kładąc się u twojego boku.
Tej nocy szybko zasnęliście.
Nad ranem obudziło cię ćwierkotanie ptaków, ktore przysiadły na parapecie. Wyciągnęłaś się i spojrzałaś w prawą stronę. Po Harry'm zostało tylko wgięcie w materacu.
- Znów wyszedł.. - powiedziałaś.
Wyskoczyłaś z łóżka i wkroczyłaś na korytarz. Zajrzałaś do jego pokoju, z nadzieją że jest tam. Jednak zastałaś tylko zaścielone łóżko.
Na dole usłyszałaś hałas. Szybkim krokiem podążyłaś do schodów. Na dole tak że go nie było..
- Gdzie jest Harry?! - zapytałaś panicznie Anne, która otwierała lodwke..
- Pewnie jeszcze śpi.. - odpowiedziała miło.
- Nie.. w sypialni go nie ma..nigdzie..!
- Ja też go nie widziałam. Sama nie dawno wstałam.. oo Boże..! Znowu! - wykrzyczała pani Cox.
- Co takiego.. ?!
...
- Haha! A mój braciszek znów to zrobił.. - powiedziała głupio Gemma.
- Czyli co? !
- Z O S T A W I Ł! - przeliterowała Ci to prosto w twarz.
- Co? ! Nie! Kłamiesz!
- Ojj ty biedasku... nie wiesz jaki braciszek jest..
I rzeczywiście. Harry przez pare godzin, dni, tygodni nie zjawił się w domu, nie odezwał sie... nic. Wciąż nie mogłaś uwierzyć że tak zrobił. Domowniczki przestały przejmować się nim już dawno.. lecz ty przez pare godzin dziennie stałaś przy oknach i czekałaś na jego powrót. Z dnia na dzień traciłaś nadzieje.. w końcu odpuściłaś.
Postanowiłaś zrobić jeden krok do przodu i opuścić dom Styles'ów. Podziękowałaś za opiekę i nawet z Panią Cox uroniłyście kilka łez. Postanowiłyście być w stałym kontakcie. Gemma.. jak to Gemma. Nie powiedziała ani jednego słowa.
Znalazłaś sobie przytulny mały domek za miastem. W trzy dni wprowadziłaś się. Powiedziałaś sobie że to jest nowy początek.
I tak było. Przez kilka tygodni..
Pewnego razu wybrałaś się sama do centrum. Rozglądałaś sie za dekoracjami czy przedmiotami dla twojego nowego domu.
Od pewnego czasu miałaś wrażenie jakby ktoś chodził za tobą krok w krok. To uczucie wciąż nie przechodziło.. w pewnym momencie ktoś złapał Cię za prawe ramię. Panicznie natychmiast odwróciłaś się. W pierwszej chwili dostrzegłaś staruszke podpierającom się o laske, jednak dalej w tłumie dostrzegłaś blondyna w dłuższych włosach, który chodził sztywno i co jakiś czas doglądał Ciebie. Po czym wszedł do windy.
Próbowałaś zignorować to i wstąpiłaś do pierwszego lepszego sklepu.
Przez kilkanaście minut to uczucie zamarło.
Teraz znajdowałaś się w lustrzanym sklepie.
Rozmawiałaś z kasjerką która pomogła Ci dokonać wybotu. W pewnej chwili gwałtownie zobaczyłaś czyjeś odbicie. Tak, to był on.
Bez słowa wybiegłaś ze sklepu,chcąc jak najszybciej teraz znaleść się w domu.. choć sama i tak byś nic nie ździałała.. Mężczyzna pobiegł za tobą. Doganiał Cię i już prawie złapał twoją kurtkę. Chciałaś go wyminąć jakoś chowając sie szybko gdzieś za rogiem. Mając chwile otuchy dojżałaś zejście do metra. On stał na ogromnym placu rozglądając się dokładnie. Poczekałaś na okazje i szybko zerwałaś się w stronę ruchomych schodów . Na nieszczęście dojrzał Cię. Panicznie zbiegłaś na dół. Nieumyślnie wbiegłaś w ciemny korytarz i mocno zacisnęłaś zęby. Rozłoszczony mężczyzna warknął głośno, wyrywając sobie aź włosy z głowy. Z końca tunelu ukazało się jasne światło i odgłos ruszających się szyn.
- O ku.ra. - powiedziałaś sama do siebie i szybko zaczęłaś biec w stronę wyjścia....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz