Harry
13
-
Jestem w ciąży.
- Ty tam zostałaś..
- Będziesz ojcem. - mówiłaś ozięble nawet nie patrząc na niego.
- On mi kazał! - wciąż mówił z niedowierzeniem.
- Idioto! Będziesz miał dziecko! - krzyknęłaś.
- Ty.. jesteś?
- Tak, jestem. Dalej chcesz mnie.. nas, zostawić?
- Poroznawiajmy o tym kiedy indziej. - rzucił obojętnie Hazz.
- Kiedy? ! Jak dziecko sie urodzi?!
- Prosze.. dziś na wzgórzu.. wszystko wytłumacze.. a teraz zajmijmy sie tym łajdakiem.
- Ah! Gemma! - krzyknęłaś przypomniawszy sobie o niej.
- Kasia .. przepraszam... - mówiła odużona dziewczyna.
- Nie musisz. - odparłaś z uśmiechem.
- Gdybyś nie ty, on też by mi to zrobił..
- Już wszystko skończone. - powiedziałaś biorąc ją pod ramie.
Markus wkońcu trafił tam gdzies powinnien. Gemma nie potrzebowała opieki medycznej, więc zabraliście ją do domu. Anna wkońcu wszystkiego sie dowiedziała i na początku była zła że niczego jej nie powiedzieliście ale jednak była z was dumna i szczęśliwa że sami daliście sobie rade.
Nadeszła pora by pójść na wyznaczone wzgórze.
Był już prawie ciemny i nieprzyjemny wieczór. Żywe pomarańcowe słońce odznaczało drzewo i jakąś osobę która stała ku nim. Wzięłaś głęboki wdech i ruszyłaś do góry.
Po dłuższej wspinaczce dotarłaś na szczyt.
- jestem. - powiedziałaś obojętnie.
- To dobrze.. - i w tej chwili cię zamurowało.
W twoją strone odwrócił się Harry. Jego brązowe, lokowate włosy były zaczesane ręcznie do tyłu, ręce schowane w luźnych beżowych rurkach, lekki uśmiech, zarumienione poliki na bladej twarzy i iskrzące zielone oczy. Cudowny widok.
Jednak było coś widoczneno w nim. Strach, smutek i złość.
W sumie pierwszy raz widziałaś go tak przejętego.. w tej chwili chciałas odpuścić, wszystko przebaczyć, rozczulał on cie tak, że nie mogłabyś sie naz niego w ogóle złościć..
- To porozmawiajmy. - postanowiłaś zatrzymać zimną krew i skrzyżowałaś ręce.
- Nie wiem od czego zacząć.. - powiedział zakłopotanie.
- Wszystko. Najlepiej od początku. - rzuciłaś.
- No więc... to wszystko.. to.. to nie przypadek... - mówił. Jego oczy ciemniały, twarz bladniała, uśmiech zniknął a usta zaczęły się zaciskać..
- Czyli co ?! Specjalnie to wszystko?! Specjalnie tak mnie w sobie rozkochałeś?! - krzyknęłaś po utracie nerwów.
- Być może.. nie.. to skąplikowane! - złapał się za głowe, a z jego oczu wkońcu wyleciały łzy.
- Wytłumacz mi! Nie wiem co myśleć już! ..
- No bo.. on to samo chciał zrobić Juliet! Szukałem jej po imprezie, ona sie zgubiła w nowym mieście i wpadła w jakiś zaułek.. naszczescie znalazłem ją, ale on był już przy niej.. odepchnąłem go, wtedy wdaliśmy sie w bójke.. z czasem zaczął grozić mi że zrobi jej krzywde.. nie mogłem na to pozwolić i uciekliśmy do Londynu.. I tazk nas znalazł. Sam wróciłem z nim do Holmes Chapel bo zawarliśmy pakt. On nie zrobi jej krzywdy gdy ja.. no.. w jakimś magazynie trzymał nastolatke.. Kazał ją brutalnie pobić i .. zgwałcić. Odmówiłem raz. Zaproponował drugi. Dorknąłem ją tylko.. ale uciekłem. Zadzwoniłem do Juliet by migiem brała naszykowane rzeczy i szybko udała się na najbliższy samolot gdziekolwiek. Jednak to był cholernie wielki błąd.. pod jej domem była obstawa.. i.. wtedy... - wybuchł płaczem. - oni... odebrali mi ją.. Tak chciałem ją chronić... kochałem ją... a on mi ją odebrał..
...
- Mówiłeś, że inaczej umarła. - wtrąciłaś sie złośliwie.
- Skłamałem.. - odparł i mówił dalej.
Po paru miesiącach dołączyłem do jego 'bandy'.
I tu zaczyna sie historia z Tobą... szwędaliśmy sie.. on chciał udowodnić że jestem w ogóle ich wart .. wziął pierwszą lepszą.. wypadło na Ciebie.. Dalej nie chciałem tego robić, gdy tylko stanąłem nad Tobą.. miałem łzy w oczach, gdy widziałem jak cie traktują.. Zaprzeczyłem. Nie chciałem, nie mogłem tego zrobić.. wszyscy mnie wyśmiali sterenowali, lecz nigdy nie pozwolw nikogo poniżyć..
- Ta.. że mnie zostawiłeś. - wtrąciłaś się.
- Nie! Nie dokońca! Chciałem zemścić sie na nim.. ale musiałem mieć przynęte.
- Mnie?!
- Przepraszam, źle to ująłem.. i to ja podłożyłem Cie na ulice, bo oni by cie tam zostawili, a ty sama bys nigdzie stamtąd nie trafiła! No i.. wiedziałem że moja mama zawsze jeździ tędy do pracy i w ogóle że jest czuła i pomocna i wiedziałem że Cie weźmie.. no i tak sie toczyło do dziś. Prócz paru wątków! Nie myśl sobie że wszystko było zaplanowane.. Już wtedy od tamtego pierwszego pocałunku.. zacząłem... aż wkońcu dotarło do mnie że.. zakochałem sie.. - mówił przekonująco.
- pff.. moźe teraz ta rozmowa, ta chwila teź jest zaplanowana?! - denerwowałaś sie.
- Nie.. ja naprawde..
- Harry, daj spokój.. zapomnijmy.
- Kocham Cie! - wyszeptał łapiąc Cię za ręke.
...
Nie wiedziałaś co już powiedzieć. Słowa Ci się motały, a z siebie wydałałaś tylko seplenie. Harry stał trzymając dalej twoją zimną dłoń. Ty ani drgnęłaś. Wpapatrywałaś się w ziemie, próbując ułożyć jakiekolwiek zdanie.
- Rozumiem. Nie nawidzisz mnie. Powiedz tylko słowo a odejdę, znikne, obiiecuje.. - mówił ściskając ręke.
- Nie nawidze Cie.. ale zostań. Potrzebuje Cię. - powiedziałaś wkońcu i wtuliłaś się w niego.
- Dla Ciebie jestem w stanie zrobić wszystko.. - wyszeptał i pocałował Cię w czoło.
8 miesęcy później:
- Harry! - krzyknęłaś wyrywając się ze snu.
- Co sie dzieje?! - zapytał przerażony..
- Zaczęło się.. ! - powiedziałaś zrzucając mokrą kołdrę.
- Juź! Dzwonie po lekarza! - złapał telefon spadając z łóżka.
Za niedługo zjawiła się karetka z doktorem. Poród był skomplikowany i trwał ponad 2 godziny. Około 5 nad ranem. Przyszła na świat wasza córeczka. Doktor odrazu wiedział że wszystko nie jest dobrze. Krucha, zakrwawiona dziewczynka.. nie płakała, oczka były zamknięte, a piąstki ściśnięte. Jednak malutkie serduszko biło prawidłowo. Zabrano ją odrazu do szpitala. Po wielu godzinach nie przerywających sie badań, juz wszystko było wiadome.
Darcy, niestety urodziła się bez poprawie wykształconego wzroku.. była nie widoma.. na dodatek miała rzadką chorobę osteoporoze, która polegała na ciękiej tkance kostnej i bardzo łatwej łamliwości kości.
6 lat później:
Ty, Darcy i Harry piknikowaliście na prześlicznej polanie w środku lasu. Dziewczynka była szczęśliwa, wesoła, tętniła radością i życiem. Uśmiech jej nigdy nie znikał z twarzy tak jak jej piegi na polikach.
Mimo że nie widziała, świetnie dogadywała się z naturą..
- Mamusiu! Pacz! Syrenka tam jest! - mówiła cicho i wskazywała palcem.
- Sarenka kochanie. - odparłaś wesoło. - Gdzie? nie widze jej..
- Tam, daleko za krzakami.. wie że my tu jesteśmy i boi się podejść. - odpowiedziała.
...
Co prawda.. Darcy była inna.. ale wspaniała.
Nie widziała, tak.
Ale miała cudowne zmysły.
Dzięki wibracjom ziemi, potrafiła dostrzeć każdy ruch.. nawet mrówki.
Można powiedzieć że jej stopy były oczami.
Tak właśnie widziała...
...
Rozbawiona usiadła na krańcu koca. Dłonie położyła na kolanach i schyliła głowę ucichając.
- Tatusiu? Dlaczego Bóg nie podarował mi wzroku? - zapytała mała Darcy.
- Ponieważ jesteś wyjątkowa. - odparł z uśmiechem.
- Co to znaczy.?
- Że dał Ci coś czego nikt inny nie ma..
- Co takiego?
- Zobaczysz gdy urośniesz..
- Ale.. kochacie mnie?
- No oczywiście! Bardzo bardzo mocno!!
...
- Tatoo.. a co Tobie dał Bóg czego nikt inny nie ma?
- Dwie najcudowniejsze kobiety na świecie.. - wyszeptał i pocałował Darcy w zarumieniony policzek.
- Ty tam zostałaś..
- Będziesz ojcem. - mówiłaś ozięble nawet nie patrząc na niego.
- On mi kazał! - wciąż mówił z niedowierzeniem.
- Idioto! Będziesz miał dziecko! - krzyknęłaś.
- Ty.. jesteś?
- Tak, jestem. Dalej chcesz mnie.. nas, zostawić?
- Poroznawiajmy o tym kiedy indziej. - rzucił obojętnie Hazz.
- Kiedy? ! Jak dziecko sie urodzi?!
- Prosze.. dziś na wzgórzu.. wszystko wytłumacze.. a teraz zajmijmy sie tym łajdakiem.
- Ah! Gemma! - krzyknęłaś przypomniawszy sobie o niej.
- Kasia .. przepraszam... - mówiła odużona dziewczyna.
- Nie musisz. - odparłaś z uśmiechem.
- Gdybyś nie ty, on też by mi to zrobił..
- Już wszystko skończone. - powiedziałaś biorąc ją pod ramie.
Markus wkońcu trafił tam gdzies powinnien. Gemma nie potrzebowała opieki medycznej, więc zabraliście ją do domu. Anna wkońcu wszystkiego sie dowiedziała i na początku była zła że niczego jej nie powiedzieliście ale jednak była z was dumna i szczęśliwa że sami daliście sobie rade.
Nadeszła pora by pójść na wyznaczone wzgórze.
Był już prawie ciemny i nieprzyjemny wieczór. Żywe pomarańcowe słońce odznaczało drzewo i jakąś osobę która stała ku nim. Wzięłaś głęboki wdech i ruszyłaś do góry.
Po dłuższej wspinaczce dotarłaś na szczyt.
- jestem. - powiedziałaś obojętnie.
- To dobrze.. - i w tej chwili cię zamurowało.
W twoją strone odwrócił się Harry. Jego brązowe, lokowate włosy były zaczesane ręcznie do tyłu, ręce schowane w luźnych beżowych rurkach, lekki uśmiech, zarumienione poliki na bladej twarzy i iskrzące zielone oczy. Cudowny widok.
Jednak było coś widoczneno w nim. Strach, smutek i złość.
W sumie pierwszy raz widziałaś go tak przejętego.. w tej chwili chciałas odpuścić, wszystko przebaczyć, rozczulał on cie tak, że nie mogłabyś sie naz niego w ogóle złościć..
- To porozmawiajmy. - postanowiłaś zatrzymać zimną krew i skrzyżowałaś ręce.
- Nie wiem od czego zacząć.. - powiedział zakłopotanie.
- Wszystko. Najlepiej od początku. - rzuciłaś.
- No więc... to wszystko.. to.. to nie przypadek... - mówił. Jego oczy ciemniały, twarz bladniała, uśmiech zniknął a usta zaczęły się zaciskać..
- Czyli co ?! Specjalnie to wszystko?! Specjalnie tak mnie w sobie rozkochałeś?! - krzyknęłaś po utracie nerwów.
- Być może.. nie.. to skąplikowane! - złapał się za głowe, a z jego oczu wkońcu wyleciały łzy.
- Wytłumacz mi! Nie wiem co myśleć już! ..
- No bo.. on to samo chciał zrobić Juliet! Szukałem jej po imprezie, ona sie zgubiła w nowym mieście i wpadła w jakiś zaułek.. naszczescie znalazłem ją, ale on był już przy niej.. odepchnąłem go, wtedy wdaliśmy sie w bójke.. z czasem zaczął grozić mi że zrobi jej krzywde.. nie mogłem na to pozwolić i uciekliśmy do Londynu.. I tazk nas znalazł. Sam wróciłem z nim do Holmes Chapel bo zawarliśmy pakt. On nie zrobi jej krzywdy gdy ja.. no.. w jakimś magazynie trzymał nastolatke.. Kazał ją brutalnie pobić i .. zgwałcić. Odmówiłem raz. Zaproponował drugi. Dorknąłem ją tylko.. ale uciekłem. Zadzwoniłem do Juliet by migiem brała naszykowane rzeczy i szybko udała się na najbliższy samolot gdziekolwiek. Jednak to był cholernie wielki błąd.. pod jej domem była obstawa.. i.. wtedy... - wybuchł płaczem. - oni... odebrali mi ją.. Tak chciałem ją chronić... kochałem ją... a on mi ją odebrał..
...
- Mówiłeś, że inaczej umarła. - wtrąciłaś sie złośliwie.
- Skłamałem.. - odparł i mówił dalej.
Po paru miesiącach dołączyłem do jego 'bandy'.
I tu zaczyna sie historia z Tobą... szwędaliśmy sie.. on chciał udowodnić że jestem w ogóle ich wart .. wziął pierwszą lepszą.. wypadło na Ciebie.. Dalej nie chciałem tego robić, gdy tylko stanąłem nad Tobą.. miałem łzy w oczach, gdy widziałem jak cie traktują.. Zaprzeczyłem. Nie chciałem, nie mogłem tego zrobić.. wszyscy mnie wyśmiali sterenowali, lecz nigdy nie pozwolw nikogo poniżyć..
- Ta.. że mnie zostawiłeś. - wtrąciłaś się.
- Nie! Nie dokońca! Chciałem zemścić sie na nim.. ale musiałem mieć przynęte.
- Mnie?!
- Przepraszam, źle to ująłem.. i to ja podłożyłem Cie na ulice, bo oni by cie tam zostawili, a ty sama bys nigdzie stamtąd nie trafiła! No i.. wiedziałem że moja mama zawsze jeździ tędy do pracy i w ogóle że jest czuła i pomocna i wiedziałem że Cie weźmie.. no i tak sie toczyło do dziś. Prócz paru wątków! Nie myśl sobie że wszystko było zaplanowane.. Już wtedy od tamtego pierwszego pocałunku.. zacząłem... aż wkońcu dotarło do mnie że.. zakochałem sie.. - mówił przekonująco.
- pff.. moźe teraz ta rozmowa, ta chwila teź jest zaplanowana?! - denerwowałaś sie.
- Nie.. ja naprawde..
- Harry, daj spokój.. zapomnijmy.
- Kocham Cie! - wyszeptał łapiąc Cię za ręke.
...
Nie wiedziałaś co już powiedzieć. Słowa Ci się motały, a z siebie wydałałaś tylko seplenie. Harry stał trzymając dalej twoją zimną dłoń. Ty ani drgnęłaś. Wpapatrywałaś się w ziemie, próbując ułożyć jakiekolwiek zdanie.
- Rozumiem. Nie nawidzisz mnie. Powiedz tylko słowo a odejdę, znikne, obiiecuje.. - mówił ściskając ręke.
- Nie nawidze Cie.. ale zostań. Potrzebuje Cię. - powiedziałaś wkońcu i wtuliłaś się w niego.
- Dla Ciebie jestem w stanie zrobić wszystko.. - wyszeptał i pocałował Cię w czoło.
8 miesęcy później:
- Harry! - krzyknęłaś wyrywając się ze snu.
- Co sie dzieje?! - zapytał przerażony..
- Zaczęło się.. ! - powiedziałaś zrzucając mokrą kołdrę.
- Juź! Dzwonie po lekarza! - złapał telefon spadając z łóżka.
Za niedługo zjawiła się karetka z doktorem. Poród był skomplikowany i trwał ponad 2 godziny. Około 5 nad ranem. Przyszła na świat wasza córeczka. Doktor odrazu wiedział że wszystko nie jest dobrze. Krucha, zakrwawiona dziewczynka.. nie płakała, oczka były zamknięte, a piąstki ściśnięte. Jednak malutkie serduszko biło prawidłowo. Zabrano ją odrazu do szpitala. Po wielu godzinach nie przerywających sie badań, juz wszystko było wiadome.
Darcy, niestety urodziła się bez poprawie wykształconego wzroku.. była nie widoma.. na dodatek miała rzadką chorobę osteoporoze, która polegała na ciękiej tkance kostnej i bardzo łatwej łamliwości kości.
6 lat później:
Ty, Darcy i Harry piknikowaliście na prześlicznej polanie w środku lasu. Dziewczynka była szczęśliwa, wesoła, tętniła radością i życiem. Uśmiech jej nigdy nie znikał z twarzy tak jak jej piegi na polikach.
Mimo że nie widziała, świetnie dogadywała się z naturą..
- Mamusiu! Pacz! Syrenka tam jest! - mówiła cicho i wskazywała palcem.
- Sarenka kochanie. - odparłaś wesoło. - Gdzie? nie widze jej..
- Tam, daleko za krzakami.. wie że my tu jesteśmy i boi się podejść. - odpowiedziała.
...
Co prawda.. Darcy była inna.. ale wspaniała.
Nie widziała, tak.
Ale miała cudowne zmysły.
Dzięki wibracjom ziemi, potrafiła dostrzeć każdy ruch.. nawet mrówki.
Można powiedzieć że jej stopy były oczami.
Tak właśnie widziała...
...
Rozbawiona usiadła na krańcu koca. Dłonie położyła na kolanach i schyliła głowę ucichając.
- Tatusiu? Dlaczego Bóg nie podarował mi wzroku? - zapytała mała Darcy.
- Ponieważ jesteś wyjątkowa. - odparł z uśmiechem.
- Co to znaczy.?
- Że dał Ci coś czego nikt inny nie ma..
- Co takiego?
- Zobaczysz gdy urośniesz..
- Ale.. kochacie mnie?
- No oczywiście! Bardzo bardzo mocno!!
...
- Tatoo.. a co Tobie dał Bóg czego nikt inny nie ma?
- Dwie najcudowniejsze kobiety na świecie.. - wyszeptał i pocałował Darcy w zarumieniony policzek.
END.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz